Chata Kinga

- Mi jest bez ciebie źle nawet jak idę do kibla a co dopiero na całą noc ... wybierać przedzeranie się po jakiś bagnach zamiast ciebie... i twojwgo ciasnego ... ciała ... - warknął - nienawidzę tego że pracuje ... chcę zostać z tobą - kładzie się na nim i kocha go teraz wolno i delikatnie - Nie zaśniesz? czemu? - zdziwiony całuje go lekko -będziesz tęsknił za mną?

Mruknął cicho patrząc na niego dość niepewnie. Przyciągnął jego twarz do siebie by ucałować lekko jego wargi.
- To też... Ale boję się ciemności.. - powiedział cicho z cichym westchnieniem przesuwając powoli dłońmi po jego plecach. Zrobiło mu się troche niezręcznie mówiąc o tym. Ale nie miał wpływu na to, że się bał. Nawet jeśli wiedział, że żaden stwór na niego nie wyskoczy czy nie stanie się nic podobnego.
-...z resztą będę się martwił - dodał pośpiesznie

- Hmmm boisz się być sam w ciemności? ja nie lubiłem leżeć sm zawsze wiec wymusiłem na sobie by zasypiać w kilka minut po położeniu się do łóżka ale to czesto nie jest łatwe... nic nie poradzę jeśli ci zbytnio nie pomogę. mogę dać ci moje ubrania! znaczy wiesz... będziesz mógł ubrać się w nie i wyobrazić że to ja cię tulę ...

- I tak ci je zabiorę na noc, nie martw się - wymamrotał bo i od samego początku i tak miał zamiar wziąć jakąkolwiek z jego chociażby koszul którą by ubrał chcąc czuć jego chociażby minimalna obecność przy sobie. Mimo to... Mimo to nie wyobrazał sobie tego. Po prostu.

- Nie mogę nie wziąć cię ze sobą ... zostać też nie mogę ... - myśli i porusza się w nim jak by wcale się nie kochali a prowadzili rozmowę przy stole. King się zmyślił
- a może chciał być pieska albo kotka? - mruknął mu ni z tego ni z owego - mógł byś z nim spać jak by mnie nie było. Wyobraź sobie wielką bestię grzejącą cię w nocy. Taki owczarek niemiecki był by idealny

- Pies i tak mi ciebie nie zastąpi.. - burknął i zadrżał delikatnie. Zacisnął delikatnie palce na jego ramionach.
- Ale masz racje, piesek lepiej by ciebie przypomniał.. - powiedział cicho po chwili, a jego ciało przeszedł dreszcz. Mimo wszystko czuł doskonale jak ten się w nim porusza nawet jeśli jego ruchy były powolne i delikatne. Co nie zmieniało faktu, że i tak odczucia były spotęgowane przez podniecenie.

- W takim razie dziś wybiorę się i kupię nam pieska, będzie twój i będzie naszą małą dzidzią - uśmiecha się i rusza się w nim coraz szybciej - Od kiedy ry jesteś taki ciasny ... Ach! - warknął i objał go w pasie wchodząc w niego szybko aż w końcu doszedł zalewając co cieczą od środka - umm .... ślicznie pachniesz - mruknął liżąc go po piersi delikatnie

Przywarł do niego samemu też dochodząc z głośnym jękiem i wyginając się nieco. Drżał delikatnie przyglądając mu się spod wpół przymkniętych powiek.
- Jak go nazwiemy..? - zapytał cicho. Nie wiedział jakie imie będzie dobre dla psiaka, a miał nadzieję, że może James ma jakiś pomysł. Bedzie jak ich dziecko. W sumie to nawet zabawnie to brzmiało

- Ja dał bym mu jakieś groźne imię! Takie ... co przywodziło by na myśl wielką bestię... twojego pięknego obrońcę. sam go wyszkolę by cię bronił i był twoja słodką zbawką w domu. wiesz ... żebyś mógł go tulić i tarmosić a jak ktoś się do ciebie zbliży to będze warczał - głaszcze go po ciele i całuje - chciał byś takiego?

- Chciałbym - zaśmiał się cicho na samą myśl. Już chciał zobaczyć jak ten go tresuje i szkoli. Mimo to wiedział, że psiak nie zastąpi mu mężczyzny. Będzie miał jednak do kogo sie przytulić i odezwać choć raz na jakiś czas jeśli psiak go w ogóle polubi. To już był plus. Nie będzie musiał być sam, gdy James będzie znikał w pracy. Samotność potrafiła przytłoczyć, i to bardzo.

- myślisz że będzie ci lepiej z pieskiem? myślę jak by ci jeszcze radość sprawić ale nic nie orzychodzi mi na myśl wybacz chyba zawalę to całkowicie mogę tylko dać ci towarzystwo albo sam nie wiem co innego mogę - westchnął - a może czarnego labladora? - leżał koło niego teraz i jeździł palcem po jego brzuszku aż do włosków koło przyrodzenie i z powrotem do góry na około sutków i w dół i tak ciągle

Weź takiego jaki ci się spodoba - szepnął z uśmiechem i pogłaskał go lekko po policzku.
- Więcej nie musisz mi dawać. Tyle to już dużo. Ale poleż jeszcze troche ze mną.. - poprosił zaraz przytulając się do niego mocno jakby z zamiarem nie wypuszczenia go w ogóle. Chciał go mieć obok jak najdłużej.

Kochanie mam xały dzeń dla ciebie bo dopiero na noc wychodzę wiec jestem cały twój przez resztę czasu możesz mówić co tylko chcesz dziś jesteś księciem - dotyka go - małym Princem przy Kingu - mruczy mu do ucha i dotyka jego ciała dłonią jeździ po boczku i cmoka w uszko - podoba ci się taka zamiana? Twoje serce za moje ... i na zawsze już razem na zawsze spac w tym łóżku obok siebie tuląc się i kochając 2 raz na dzień

- Dwa razy jak nie więcej - zaśmiał się cicho i musnął lekko jego wargi swoimi. Wdrapał się na niego by się na nim wygodnie położyć i przymknął powieki gładząc opuszkami skórę na jego ramionach.
- A ty mój drogi co byś chciał dostać? Ty dałeś mi nieśmiertelnik, a ja też chcę ci coś dać, jednak nie wiem co byłoby odpowiednie... Więc..? - zapytał cicho całując go lekko w policzek

- nie przejmuj się, cokolwiek to będzie będę zadowolony i będę nosił z uśmiechem bo będzie to od ciebie i od serca a nie tak o bez uczuć może to być nawet ciś malutkiego - pocałwoał go - co mógł bym zaczepić sobie na szyję albo na rękę chodx wolał bym na szyję bo to bliżej serca wiesz ... bliżej serca- bliżej ciebie - mruknął i pocałował go

Odwzajemniał pocałunek uśmiechając się lekko.
- Może też bym ci dał taki nieśmiertelnik? Bo na chwilę obecną nie mam pomysłów... - wyszeptał zaraz wpijając się lekko w jego wargi. Pragnął mu coś dać. By był jakby oznaczony przez niego. Nie chciał by ktoś mu go odebrał. Za bardzo się bał, że taka sytuacja się wydarzy.

- Może to być i nieśmiertelnik ja nie mam nic przeciwko - cmoka go i tuli lekko gładząc po ciele - Kochanie ... - zaczął ale zburczało mu potężnie w brzuchu i aż się zarumienił - chyba ktoś nie słucha moich planów odnośnie nie wychodzenia z łóżka cały dzień... Wybacz ale ja chyba wyjść będę musiał - westchnął bo nawet gdyby chciał coś ugotować to poprzypalał by wszystko niestety miał takiego pecha - mogę zamówić coś do domu...

Zaśmiał się cicho i kiwnął lekko głową. Pocałował go czule podnosząc się nieco opierając na łokciach
- Mogę ci coś zrobić do jedzenia - szepnął z uśmiechem przyglądając mu sie. Nawet jeśli nie bardzo chciało mu się wstawać z łóżka, to zrobienie mu śniadania byłoby czystą przyjemnością.
- A do tego wszystkiego kawę.. - wyszeptał nachylając się nad nim z szerokim uśmiechem.

- Kaaaaawa .... - mruknął jak do kochanki - moja miłość ... ach jak że mógł bym odmówić kawki .... ale ty nie miałeś ochoty wstawać ... - tu;i go - nie zrobię ci tego nie mogę po prostu wywalić cię z łóżeczka! To bedzie nie fair ... ale kaaawa .... - jęknął pokonany - ale wrócisz potem do łóżeczka i bedzemy siękchać ok ?

- Wrócę najdroższy, wrócę. O to się nie martw. Jak tylko zjesz coś i się napijesz - wyszeptał i pocałował go czule postanawiając zaraz wstać zgarniając jedną z jego przydużych koszul i zakładając na siebie wędrując do kuchni. Tam postawił wodę na kawę i zabrał się za przygotowanie znów kanapek, bowiem nie wiedział co innego mu teraz zrobić.

- Kocham cię - mruknął i walnął się w pościel. Ale leżenie samemu strasznie go dobijało żadnej w tym zabawy, wiec wstał i ubrał na siebie bokserki potem podreptał do kuchni i przytulił go do siebie kładąc mu brodę na ramie i obejmując w pasie
- Nudzi mi się tam bez ciebie, dlatego jestem tu by ci przeszkadzać - cmoka go w uszko

Zaśmiał się słysząc jego słowa.
- Przeszkadzać, no wiesz ty co - pokręcił rozbawiony głową zalewając mu kawę.
- Zaraz skończe robić kanapki, więc wytrzymaj jeszcze chwilkę - odwrócił głowę w jego stronę całując delikatnie jego policzek. Nie chciał go długo głodzić, jednak lubił się z nim droczyć. Nawet bardzo

- Och moje kochani mój największy skarb na świeeeecie - jęknął i go puścił bo okazało się że mówi to do kubka z kawą - tęskniłem - mruknął i upił łyczek gorącego napoju -Tak bardzo cię kocham ... skarbie - obejmuje kubek jak kochanka - Gabriel to tylko przyjaciel nie gniewaj się kochanie to ciebie najbardziej kocham - droczy się z Gabrielem i ma z tego niezły ubaw. Patrzy na niego - moja kawa jest o ciebie zazdrosna jej zdaniem jesteśmy za blisko.

- No wiesz co.. Jak tak możesz - wymamrotał z miną zasmuconego dzieciaczka przyglądając mu się. Sięgnął po swoją czekoladę wyciągając kilka kostek i pakując je sobie do buzi
- Moje kochanie.. Ty mnie jeszcze nigdy nie zostawiłaś.. - wymamrotał siadając na podłodze i głaszcząc opakowanie mlecznej czekolady. Wyglądał, jakby był zdruzgotany tą sytuacją, ale w głębi śmiał się z tego jak to wygląda.

Kucnął przy nim i zaczął go całowąc zabierając mu z ust czekoladę a pozostawiajac smak kawy
- Moja czekolada i mój Gabriel - tuli go do siebie uprzednio odstawiając kubek - Kocham! - mruczy mu do ucha i podnosi na ręce - nie przejmj się ja się tylko droczę wiesz że to ty jesteś moim skarbek i słoneczkiem - całuje go w usteczka