Posiadłosć Dziewiateczki

Przyglądania ciąg dalszy. Tak zauważył to słodkie szeptanie sobie do ucha, jeszcze bardziej gotując się w duchu. Wtedy Seven niby niechcący go kopnął pod stołem, mówiąc coś na wznak "Oh przepraszam, nie wiedziałem, że masz tam nogi". W Nin'ie się poczęło gotować, co jak co ale wkurwiało go wszystko. Sam wpierw powiedział o tym by się za kumplował z innymi, a teraz ma po prostu za złe, że spędza z nimi czas. Kończąc posiłek, wstał wyciągnął się obrzucił wszystkich z wyjątkiem Three, który siedział cicho, wrogim spojrzeniem.
- Dzięki. - powiedział, by nie mieli ale do jego braku kultury.
Wziął swoje naczynia, zniósł je do kuchni i ruszył przed siebie zostawiając ich samych sobie. Usłyszał jeszcze przez przypadek jak Five śmieje się i mówi, że dziś zmywa Six i King, w końcu przyszli ostatni na ten piękny i ładnie podany posiłek.

King obrzucił wychodzącego Nine'a spojrzeniem i rzucił ciche "okres" Na co ci co słyszeli zareagowali śmiechem ale King wątpił by Nine to słyszał jako, że serio cicho to powiedział. Udał się do kuchni poczekać aż wszystko będzie tu poznoszone przez resztę i Six'a. Nie orientował się za bardzo co się robi z garami, wiedział, że je się myje, widział to nawet kilka razy ale za czasów kiedy mieszkał jeszcze w domu znosił tylko talerze do zmywarki ewentualnie do zlewu i dawał dyla z kuchni bo nie cierpiał wszystkiego co tyczyło się przygotowywania żarcia. Sam wolał sobie kupić na wynos bez garów by nie musieć myć. Kiedy przyszedł Six i byli już sami w kuchni a King własnie kończył pić sok popatrzył na stertę garów jak na demona.
- To co z tym zrobimy? - Zapytał z miną jak by miał je co najmniej ochotę wszystkie pobić i uciec gdzie pieprz rośnie.

Czekał, aż wszyscy skończą jeść. No tak bycie wytypowanych na zmywanie to nie była najmilsza działa, sam osobiście wolał kuchcić w kuchni, ale nie każdy chciał jeść jego eksperymenty. Jako ostatni praktycznie skończył jeść i zaniósł swój talerz. Oblukał mały stosik naczyń i garnków. Skwasił się niemiło, bo nie miał zamiaru myć tego szatańskiego naczynia, nikt go do tego nie zmusi. Trzeba było teraz wykorzystać tego dużego do pomocy i od wykonania czarnej roboty.
- Będziesz miał niezwykle proste zadanie. Ja zacznę opłukiwać naczynia i je wkładać, a dla ciebie zostaną garnki i ich doszorowanie. - uśmiechnął się niewinnie.
Począł sprzątać swoje, a kiedy skończył, klepnął go w tyłek i poszedł do swojego pokoju.

***

Można się cieszyć, ze Nine nie słyszał słów Kinga, bo pewnie by mu wypruł gardło, albo jeszcze coś gorszego. Zatrzymał się przed basenem, ściągać klapki począł moczyć sobie nogi. Myśli kołatały mu się coraz bardziej nijakie. Pokopał wodę jakby to mogło pomóc mu się jakoś rozluźnić. Takie coś jedna nie zastało, a kumple musieli mieć przednią radochę z dziwnie zachowującego się Nin'a. Nie chciał sprawiać sobie problemów, to było silniejsze od niego. Zatopił wkurzenie razem z tym basenem, powoli dochodząc do siebie. Nie oczekiwał, by ktoś przyszedł go po cieszyć, wcale a wcale czegoś takiego nie potrzebował!

Przyglądał się jak Six wymywa gary i starał się zapamiętać wszystko dokładnie wiedział, że jemu to tak ładnie nie wyjdzie. Nie zadowolony mruknął coś tylko i wziął oślizgłą gąbkę do ręki, delikatnie potarł po zabrudzonej części. Zafascynowany zjawiskiem najprostszego mycia garów przeszedł ochoczo do rzeczy i nim się zorientował wymył wszystkie garnki. Jak na swój pierwszy raz nie narobił nawet takiego bałaganu. Wytarł zlew na sucho i zadowolony z siebie z lekko mokrą na klacie koszulką, bo jak by to tak nie pochlapać się, poszedł zobaczyć jak wygląda ten ich basen, wcześniej idąc sobie po kąpielówki i ręcznik po prostu po obiedzie poczuł ochotę rozruszania się. Nie był jeszcze własnie nad basenem i warto było rzucić okiem na to cudo. Zdziwił się widząc Nin'a. Zaciekawiony tym czemu się dziś tak wściekał i z chęcią po prostu pogadania z nim po tym co się stało dzień wcześniej nie mógł się od Nina uwolnić. Jego myśli nawet we śnie zajmował aktualnie moczący nogi, bezbożnik. Podszedł wolno, ale na taką odległość by Nine przypadkiem nie wpadł na pomysł by go wrzucić ponownie do wody. Stanął sobie wiec w sporym oddaleniu i przyglądał się jak chłopak się chlupie nóżkami. Kiedy odwrócił się do niego przodem King ze swoją zwykłą miną i ramionami skrzyżowanymi na piersi powiedział
- Wyglądasz jak by cię żmije pokąsały, co ci się dziś stało? Tak od rana chodzisz nie w humorze. Jeśli coś cię wkurza, zabij to. I po problemie. Jeśli nie można tego zabić to olej i też po problemie - wzruszył ramionami, tak King własnie starał się pocieszyć i pomóc. Mimo, że starał się nie pokazywać tego po sobie zmartwił go stan Nina.
- O wiele lepiej wyglądasz jak uśmiechasz się wredniej niż jak się krzywisz. Chodź u ciebie obydwie miny wyglądają pociągająco - lekko się zarumienił zdjął szybkim ruchem koszulkę i z rozpędu skoczył do basenu wyciągając obie ręce przed siebie i jak strzała przecinając wodę, popłynął aż na drugi koniec gdzie odbił się pod wodą od brzegu i wypłynął około środka basenu zarzucając mokrymi włosami jak jakaś syrenka. Popatrzył na blondyna siedzącego na brzegu i nic nie mówił tylko tak poruszał się delikatnie patrząc na niego, ale nie nachalnie.

Zamyślony i wpatrzony w te nijakie falowanie wody jakie tworzył, powoli się uspokajał. Nie miał przecież powodów by pokazywać tą wielka irytację jaka w niego wstąpiła. Każdemu od czasu do czasu potrzebny jest łyk świeżego powietrza i samotności, by uporządkować wszystko co nas gryzie, tak właśnie teraz obił Nine. Kiedy w końcu odetchnął sobie usłyszał ten bardzo irytujący głos, który zakłócił jego harmonie z samym sobą. Odwrócił się na nowo poirytowany do tego bezbożnika.
- Nie twój interes. - warknął na jego pierwszą wypowiedź.
Jeszcze zachciało mu się głosić jakieś mądrości pod jego adresem. Jego niedoczekanie, ze będzie chciał się go posłuchać. Chociaż miał rację, mógł to olać a nie zamartwiać się na zapas, czym sprowadza sobie jeszcze więcej kłopotów.
- Specjalnie dla ciebie będę jeszcze bardziej wredny. - uśmiechną się jeszcze bardziej krzywo - Ciebie to chyba wszystko co ze mną związane podnie... - przerwał to ostatnie słowo widząc do czego szykuje się King.
Nie zdołał uciec z wody, a raczej zabrać swoich nóg, gdy ten rzucił się do skoku. Można się domyśleć co nastąpiło potem. Ochlapany w jeszcze gorszym humorze, widząc tylko jego piękną "syrenkową" pozę, cisnął w nim klapkiem. Nie obchodziło go, czy go zaboli, czy w ogóle trafi. Musiał jakoś wyładować to napięcie wkurzenia.
- Idiot! - warknął, wstając i otrzepując się.
Wszystko szło już w tak dobrym kierunku, ale jak zawsze ktoś musiał coś zepsuć. Jak on nie lubił takich dni. Chwili spokoju człowiekowi nie dadzą na przemyślenie paru spraw.

- To prawda, to nie mój interes. Ale dajesz świetny powód reszcie by sobie z ciebie żartowała - powiedział cicho. Klapka złapał i odrzucił na brzeg a zraz potem zanurkował znikając mu z widoku. popłynął aż do dna i odbił się od niego szybko płynąć w stroną Nine. To co stało się w następnej chwili było tak szybkie, że słychać było tylko plusk wody. King wypłynął koło nóg dziewiątki i capnął go za dłonie zaparł się stopami o kafelki pod wodą i pociągnął go do siebie. Nine poleciał do wody wprost na Kinga, który wciąż trzymając go za dłoń pociągnął pod wodę znów na dno. Tam przyciągnął go do siebie i pocałował krótko. Posłał mu lekki uśmiech i odepchnął od siebie obijając się od dna i płynąc do brzegu. Wypłynął na powierzchnię łapiąc się brzegu basenu. przeczesał mokre włosy palcami i zaczął dryfować po powierzchni wody zamykając oczy, wciąż się ciesząc i lekko wykrzywiając ku górze kącik ust.

Chciał odpowiedzieć coś mu na te głupie niby żarty. Przecież to było niedomyślenia, by chłopaki się z niego jasno naśmiewali. Był za fajny na takie typu gierki, przecież bez problemu można ich przywrócić do porządku jeśli to prawda, chociaż... Czy by ośmielił się podnieść na nich rękę z powodu głupich żartów? Ile to już razy było naśmiewanie się z jego osoby w tym domu.. Dobra nie można tego zliczyć...
Spojrzał na wodę, gdzie zniknął ten Dzięciołek. Widział gdzie płynie, ale poczuł nagle jakby miał nogi z kamienia i wcale nie był przygotowany na to co mogło zaraz nastąpić. To trwało dosłownie sekundę, kiedy jego wzrok zlustrował tę ręce łapiące go za dłonie. Tak w tym momencie pewnie przekląłby niezabranie swoich czterech liter spod basenu i wstanie.. Ale gdyby go jednak wtedy pociągnął za stopę... Chłopak był w amoku, czuł tulenie się a nawet potem pocałunek, nim zdążył dobrze zareagować, tego śmierdziela już obok niego nie było. Zachłyśnięcie wodą, spowodowało próbę szybkiego wypłynięcia, gdzie po chwili nie oszukujmy się kasłał. Po złapaniu oddechu zerknął w stronę tego bezczelnego dryfującego typa.
- Zabiję cię za to. - wycedził przez zaciśnięte usta.
Co on do cholery sobie myślał?! Czy zdaje sobie sprawę z tego w co się pcha? To jak zaglądać śpiącemu lwu w paszcze. Nine niewiele myśląc rzucił się na niego podpływając. Mord w oczach wskazywał na to, ze pewnie będzie niezła zabawa. Rzucił się na niego chcąc jego "dryfujące" ciało zatopić.

Śmiał się z niego jawnie i z jego wkurzenia nawet mimo, że tak się zdenerwował King po prostu się uśmiechał. Leciał do niego jak by miał go udusić wiec King przezornie zmienił pozycję pospiesznie
- Zabijesz mówisz? Wątpię koguty marnie pływają poza tym jesteś tak cienki, że pewnie nie dasz mi rady - Droczył się i by go podkurwić bardziej zaczął od niego spierdalać a by było wesoło zanurkował pod wodę byle tylko ucie, tak wkurwianie Nine'a było definitywnie jego ulubionym zajęciem, może kiedyś uda mu się go w końcu zmęczyć. Nawet jako jego szef był bardziej nieszkodliwy niż można było się tego spodziewać po zwykłym sztywnym szefuńciu. King po prostu nie bał się tego koguta wcale bo sądził, że on więcej gada jak robi, przejrzał go, a jeśli kiedyś miało by się okazać że jednak na za wiele sobie pozwolił zbył te obawy wzruszeniem ramion. Trudno niczego przecież nie traci, niczego nie zyska to fakt. Ale Nine tak zabawnie się złościł. King nie potrafił sobie odmówić wkurwiania go.
Popłynął na dno i odbił się od niego płynąc szybko i przecinając całą długość basenu pod wodą odwrócił się by sprawdzić gdzie czai się kogut.

Noi spudłował. Przeklął pod nosem z zamiarem jeszcze większego ukatrupienia tego dzięcioła. Przeklęty myśli, że jest taki szybki. Może i w wodzie, ale na lądzie by na pewno mu nie sprostał. Wątpił w to by prócz mięśni miał dobry refleks, zwłaszcza nie wychowując się w takim środowisku wymagające takich cech.
- Pan wspaniały. - warknął bardziej do siebie niż do niego, widząc tylko cień pod wodą.
Zrezygnował z gonienia go, wręcz przeciwnie sam zanurkował, ale na pewno nie po to by go dorwać, o nie to zrobi kiedy indziej, tylko wystarczy poczuć suchy ląd, lecz zrobił to by wyciągnąć swój przeklęty drugi klapek, który ugrzązł na dnie. Musiał się najzwyczajniej w świecie zsunąć z jego nogi kiedy ten łoś go pociągnął do wody. Znalazł zgubę i wypłynął na powierzchnię siadając tyłkiem na brzegu i obserwując wyczyniania Kinga wzdychając. Postanowił obserwować, kiedyś i tak będzie musiał wyjść z tej przeklętej wody.

Wypłynął po jakimś czasie zarzucając mokrą grzywą i od razu znajdując go wzrokiem, upewnił się czy Kogut nie rzuca w nim czymś ciężkim i czy nie uszkodzi go w takim razie jakoś inaczej, King przewidywał noże, kamienie i różnego rodzaju śmieci które miały spowodować ból w jak największym wydaniu. Jednak nie wyglądał na to, że Nine chce go zabić czy uszkodzić w inny sposób, wiec nieufnie podpłynął do brzegu na oko dwa metry od niego i wysunął się z basenu siadając na jego brzegu i poprawiając mokre włosy z twarzy
- Już mnie nie gonisz, nie chcesz zabić, nie próbujesz uszkodzić w inny sposób, Kogucie nie poznaję cię odpuściłeś mi, jakie to z twojej strony szlachetne - burknął swoim niewzruszonym wiecznie głosem i wpatrzył się w niego z tą samą miną co zawsze, no może odrobinę wygiął ku górze lewy kącik ust i patrzył na niego jak by w lekkim rozbawieniu. Chodź patrząc na Kinga nie można było być pewnym jego myśli, jego mina wiecznie nieprzenikniona mogła wyrażać całkowicie co innego niż jego myśli.

Przyglądał mu się i postanowił nie dać się wyprowadzić z równowagi. Można wierzyć lub nie, ale w jego przypadku to było ciężkie. Czasem najmniejsze nieprzypasowanie jemu groziło wybuchem agresji lub tym podobnym. Wpatrywał się w niego coraz intensywniej, przegryzając tylko wargę na jego słowa, nie chcąc dać mu tej satysfakcji wyprowadzenia z równowagi.
- Teraz powinieneś mi za to polizać stopy. - mruknął.
Wstał z miejsca i trzymając tego swojego nieszczęsnego klapa począł iść w kierunku Kinga. Przeszedł obok niego jak gdyby niby nic, a trzeba przyznać korciło go kopnąć go by wpadł ponownie do wody... Ale co to za frajda skoro już jest mokry... Schylił się po swojego drugiego klapka i ubrał je na nogi.
- Powinieneś przystopować, bo nudny się robisz z tym dogryzaniem mi. - zaśmiał się w swój typowy sposób powoli kierując się do jakiejkolwiek łazienki. Nie mógł przecież zostać taki mokry w tych ciuchach...

Uśmiechnął się prawie niewidocznie i odprowadził go wzrokiem
- Ale ja lubię kiedy jesteś taki wkurzony - powiedział cicho do samego siebie i patrzył na niego kiedy szedł do domu. Później wykręcił włosy z wody i położył się na kafelki przy basenie. Słońce mocno świeciło a King nie chciał się przecież opalać, wiec wstał i poszedł po swoje rzeczy. wytarł włosy ręcznikiem. Następne godziny zleciał mu na uczeniu się pierdół na studia. Dopiero później zszedł do kuchni by zrobić sobie kawy do książek, to lubił najbardziej ze wszystkiego. Smak mocnej gorzkiej kawy do książek, otrzeźwia umysł i leczy zbolałe ciało. King mógł by wymieniać zalety kawy w nieskończoność. Zszedł do kuchni i nie patrząc czy ktoś tam jest czy też jest sam wstawił wodę i nasypał zmielonych ziarenek do kubka i odwrócił się plecami dopiero teraz sprawdzając czy jest sam.

Wszedł do łazienki blisko swojego pokoju, bo niestety swój drugi pokoik na razie odstąpił temu głupiemu mięśniowi. Czy było mu żal, może trochę.. Ale przecież nie będzie mu kazał spać w salonie na kanapie, na tyle idiotą nie był. Przebrany, odświeżony mógł przystąpić do zebrania, niestety Kinga na razie nie chciał mieszać w swoje sprawy. Nie widząc go na horyzoncie przez najbliższe godziny z chłopakami przedstawiali sobie plan obrabowania pewnego nadzianego starszego pana. Wiedzieli, ze za dwa dni będzie miał dużo gotówki przy sobie, a że trzeba mieć dalej swoją opnie, nie mogą ciągle siedzieć i obijać tyłka o schody. Postanowili jeszcze chłopaków co nie mieszkają z nimi włączyć do tej akcji. Zbliżała się osiemnasta, co za tym szło, trzeba było coś zjeść, ale byli przecież dopiero w połowie obmyślania plany, a sam One miał przecież jutro wrócić do domu, trzeba będzie mu streścić plan działania. Nie zakładało się by chłopacy przez najbliższy czas mieli opuścić ścian jednego z salonów.

Ale King ich nie szukał, to że go nie zawołali odebrał prosto "nie jestem jeszcze jednym z nich" Zrobił sobie kawy i usiadł przy stole pijąc ją i zagłębiając się w książkę. Zaczytał się, popijał co jakiś czas czarny płyn. Przeciągnął się i spojrzał w okno, to było takie przyjemne usiąść wygodnie pić kawę i nie przejmować się zupełnie niczym. Prawie jak by nie mieć żadnych zmartwień, żadnych zobowiązań, jak wieczne wakacje. Podobało mu się to nawet jak miał by robić coś wbrew prawu, trudno praca to praca a za taki luz gotów był zaryzykować bo było warto. Prawie nic nie tracił. Znów się zaczytał a resztka kawy pozostawiona w kubku całkowicie mu wystygła. Nie wie nawet ile czasu tak siedzi, natomiast czuje już w plecach to jak się zasiedział w jednej pozycji.Przeciągnął się i przekartkował książkę, łapiąc za kawę stwierdził że jest już zimna