Posiadłosć Dziewiateczki

Posiadłość Nina mieściła się dość daleko za tym przeklętym marmurowym murem, co za tym szło musiał dłużnej dojeżdżać wszędzie... Była ona utrzymywana w kolorze bieli na zewnątrz tak samo jak przeważnie w środku. Sam jej nie wybierał, tylko wszystko zrobili za niego rodzice. Cóż nie miał ochoty remontować go na swoje widzi mi się, więc tylko pododawał małe wzmianki w środku, tak by mieć miejsce na swoje ćwiczenia. Jeśli chodzi o przód domu, można powiedzieć, że w garażu trzyma tylko swoje dwa auta, reszta staje na podjedzie, co nikomu nie wadzi, bo jest tam dużo miejsca. Z tyłu domu znajduje się średniej wielkości basen, do użytkowania dla zakrapianych imprez, w końcu kiedy jest ciepło można się w nim ochłodzić, albo w hydromasażach które są wbudowane tuż obok basenu. Również jeszcze z tyłu mieścił się dość spory ogródek, a raczej miejsce z przystrzyżoną trawą, gdzie Nine zwykł trenować swoją włócznią. Taka wolna przestrzeń była zawsze przydatna, również do wspólnego grillowania. Rodzice nie żałowali na jego pieniędzy, by nie zabrakło mu niczego. Musiał żyć na poziomie czy to mu się podobało czy nie. Sam dom mieścił w sobie 7 sypialni, 8 łazienek, 3 salony, gabinet, siłownie, kuchnie, garderoby i jadalnie. W sumie wszystko co zazwyczaj mieściły posiadłości. Większość z tych pomieszczeń była utrzymywana w bardzo jasnych barwach. W domu królował kolor biały.

Z 7 sypialni dwie były samego właściciela mieszkania. Jedną z nich mieszczącą się na drugim piętrze, wykorzystywał do sypiania z różnymi osobami. Przelotne znajomości to było coś, co pozwalało odreagować się na wszystkim. Sypialnia była wyłożona białym miękkim dywanem, a sama utrzymywała się w tonacjach bieli i czerwieni. Na ścianach wisiały różne obrazy, a na niektórych szlo się dopatrzyć zdjęć, na których widnieją rodzice chłopaka oraz jego niania.

Kolejna druga sypialnia, była utrzymywana w tonacji bieli i błękitu, to właśnie w niej chłopak spał sam. Nie dopuszczał do niej nikogo, może najzwyczajniej nazywał to miejsce swoim, gdzie mógł się rozkoszować wygodą i zerowym przeszkadzaniem. To właśnie w niej miał swoją szafkę na garderobę, która była dość obszerna, lecz często świeciła pustkami.

Pierwsza sypialnia była połączona również z prywatną jego łazienką, gdzie zabraniał innym się myć, oprócz partnera na swoją jedną noc. Łazienka zrobiona w tonacji bursztynu, mogła przypominać coś na kształt łani z jakiegoś gorącego Egiptu. To właśnie w niej znajdował się największy prysznic, który również służył za saunę. Bez wątpienia właśnie w tej łazience mogły dziać się jedne z typowych intymnych igraszek.

Gabinet, który jest jednym z najważniejszych pokoi traktował całkiem inaczej. Był odremontowany pod jego widzimisię, dlatego pewnie jest jednym z najciemniejszych i najbardziej odzianych drewnem pomieszczeń. Mieścił się na parterze, tuż koło jego osobistej sypialni. To właśnie tutaj podpisywał lub negocjował z jakimś innymi ludźmi. Również tutaj mieścił się najbardziej zaopatrzony barek. Miejsce to było pod kluczem i tylko Nine miał do niego dostęp.

Jeden z salonów na parterze, był częstym relaksacyjnym miejscem oglądania tzw programów sportowych. W tych momentach często walało się tona pudełek po chipsach i pizz, oraz butelki po piwie nie były tutaj straszne.

Kuchnia czyli chyba ente pomieszczenie kochające biel i wszystko co z nią związane. Właśnie w tym miejscy trwały wojny o to kto wypije ostatni łyk mleka z lodówki! Bo jeśli dobrze patrzeć Nine mieszkał jeszcze z innymi chłopakami ze swojego gangu. Mianowicie piątka jego ukochanych przyjaciół z Florydy musiała gdzieś zamieszkać. Niektórzy z ich bandy poznajdowali sobie inne lokum, ale jak to się mówi lepiej żyje się w grupie, zwłaszcza kiedy by okazać swoją wdzięczność sprzątali wszystko.

Jadalnia, czyli święte miejsce koloru zieleni i bieli. Jedno z najbardziej uspokajających miejsc w domu. Przy samym stole mogło zasiąść aż osiem osób, chociaż bywało tak, że było trzeba do pomieszczenia dosuwać krzesła albo stoły, bo po prostu ludzie się już nie mieścili.

Ogólnie mówiąc, dom posiada jeszcze dużo pomieszczeń, lecz nie będziemy rozdrabniać się na każde. Sypialnie chłopaków Nine zazwyczaj omija szerokim łukiem, niechcąca im przeszkadzać. Z czego każdy ma też własną łazienkę. Siłownia była wspólna i zbytnio nie wyróżniała się niczym szczególnym.


~~~~~~~~~~~~~~~~


W drodze do jego posiadłości, a znaczy się do lasu, bo w końcu tam niby Nine chciał wykorzystać Kinga, niewiele mówił. Może zamyślił się, a może po prostu w pewnym momencie przysnął. Jednakże widoki za oknem jakoś go powoli przywoływały do świata żywych, zwłaszcza, ze powoli mijali posiadłości różnych bogatych ludzi. Miał nadzieję, że tego mięśniaka to nie przestraszy, albo że sobie nie pomyśli, i okradli jakiegoś człowieka z jego fortuny by tutaj najzwyczajniej zamieszkać. Chociaż wszystko jest możliwe, był taki nieprzewidywalny. Dojechali na miejsce parę ładnych minut później.
- Jesteśmy na miejscu. Nie musisz otwierać Three drzwi, dam sobie radę. - wyszedł z auta i się przeciągnął.
Zerknął na budynek, gdzie w jednej z sypialni paliło się światło, w sumie prócz jeszcze korytarza była ciemnica w innych pomieszczeniach. Dziś nie działo się za wiele, wiec był święty spokój, który jedynie on mógł przerwać, przyjeżdżając z koleinie dziwnie wyglądającym typem.
- Nie musisz się krępować, zaraz pójdziemy do gabinetu i będziemy sami. Poza tym dziś dom świeci pustkami, więc imprezy nie ma. - zaczął powoli iść w kierunku wejścia.

Patrzył w las i się zastanawiał, ale podjął decyzję w momencie wsiadania do wozu. Nie będzie się bał. Nie ma czego, nie ma sytuacji z którymi sobie nie radzi! Przekonywał sam siebie. Widząc w jaką dzielnicę zajechali wzruszył ramionami, co go obchodziło jak dorobili się takiego lokum, może prochy, albo handel bronią? Nie bał się tego, przecież to zwykła praca co z tego, że nie legalna. Była jeszcze możliwość, że jest to jakaś mała mafia, nad tym pomysłem wcześniej nie myślał. Westchnął tylko cicho do siebie. Mafia czy inne dzadostwo nie ma się czego obawiać. Kiedy stanęli wysiadł i się przeciągnął, strzeliły mu kość. Był już lekko zmęczony całym tym dniem. Jeszcze trochę popił a alkohol zawsze działał na niego usypiająco.
- Fajna chata, musi być was tu sporo, co? Mam nadzieję, że wszystko mi wyjaśnisz. - powiedział pogodnym tonem i ruszył za nim jeszcze odrobinę się przeciągając. Zagwizdał kiedy weszli do domu
- Przystojne lokum nie pogardzę, coraz bardziej podoba mi się praca dla tego gościa - jeszcze nie wiedział, że szefem jest Nine mimo, że domyślał się tego po tym jak mały liliput nazwał Nina szefem.

- W paru mieszkamy. - odparł.
Nie miał po co go kłamać, przynajmniej w tej kwestii. Ściągnął buty i nałożył kapcie na nogi, podając chłopakowi jedną parę. Podał numer większy od siebie, mając nadzieję, ze się wciśnie, bo jak nie cóż będzie trzeba kolejne szukać.
- Lokum jak lokum, gdzieś trzeba żyć. - zerknął na chłopaka.
W drzwiach pojawił się Three, który machnął na nich ręką, sam zmieniając buty i znikając gdzieś w dali.
- Jeśli będziesz chciał z łazienki skorzystać, bądź jesteś głodny, powiedz. Dziś zakupy robiłem, więc co nieco jest do zjedzenia. - zachowywał się jakby sprowadził sobie kolegę, a nie gości, którego chciał wprowadzić do rodziny.
Ze schodów wyjrzała chłopak o urodzie bardziej przypominającym kobietę. Miał czarne długie włosy, i był ciekaw, kto taki przyszedł do domu. Miał nadzieję, że nikt jego nie zauważy. Tak siedział i przyglądał się nowemu. Wydał mu się bardzo atrakcyjnym okazem.

- Widzę własnie że w paru - zaśmiał się rozsznurowując glan i wkładając kapcie. Normalnie nie dbał by o to że łazi w butach po czyimś domu ale tu mu to nie pasowało. W tej chacie trzeba się było zachowywać, widać nawet taki nieokrzesany narwany kogut potrafi uszanować specyfikę tego miejsca a wiec i on też starał się tak zachować.
- Macie tu całkiem całkiem miło, a no nie pogardzę jakimś żarełkiem, trochę się wygłodziłem. - w końcu facet to i zjeść by się co przydało. Chodził już na oparach pizzy z wieczora. Sam nie umiał gotować wiec jadał zazwyczaj na mieście. King nie zauważył młodego czarnowłosego, przeczesał sobie włosy palcami strosząc je w koguci sposób i szczęknął zębami rozglądając się, wtedy to zauważył tego czarnowłosego, wydał mu się kobietą, a że King był 100 % Homo puścił mu oczko ot tak dla zabawy. Kobiety traktował zawsze jako koleżanki od kiedy pamiętał, a skoro mały wydał mu się kobietą to zachował się jak by to była jego następna koleżanka. później obrócił się i czekał gdzie zaprowadzi go szefunio-kogut.

Więc jednak jest głodny... Westchnął, gdy tylko to do niego doszło. Sam powoli zaczynał się robić, wiec trzeba było coś zjeść. Przyglądał się Six jak zerka na Kinga i się zaśmiał. Pewnie miałby większa polewę gdyby zauważył to puszczenie oczka.
- Wyobrażasz sobie jakbym miał mieszkać sam w takim domu, chyba bym dostał pierdolca ze sprzątaniem. A i chyba bym gadał do przedmiotów. He, he. - zaczął kierować się do kuchni. - Masz ochotę na tosty, abo zwyczajne kanapki? Nie mam dziś ochoty kuchcić nic specjalnego, poza tym gotowanie wychodzi mi przeciętnie. - Szedł wzdłuż korytarza przez jadalnie aż do kuchni. Mala czarna istotka podążała po cichu za nimi, zarumieniona z chęcią poznania tego dużego i męskiego faceta. Chował się za wszystkim, byleby nie wystraszyć nowego. Zdziwiło go to, bo zazwyczaj Nine przyprowadzał do domu równych sobie gościów, a ten był inny. Ociekał męskością na kilometr, może właśnie to wzbudziło w nim taką ciekawość....
- O sok pomarańczowy! Chcesz może do tego? - zajrzał do lodówki, patrząc, że ktoś jeszcze jakieś nijakie zakupy zrobił.
Nie zwrócił nawet uwagi, że zaczął go traktować jak jakiegoś stałego bywalca w tym domu. Na dodatek powoli pokazywał swoją prawdziwa naturę troszczącego się o swój dom i rodzinę.

- też mieszkam sam, na szczęście moje sprzątanie polega na udrożnieniu drogi z kibla do łóżka i do drzwi, mam małe mieszkanko i nie używam kuchni, nienawidzę gotować, poza tym nie umiem. Hmm wiesz co ja zjem cokolwiek nie jestem wymagający po prostu czymś zarzuć, tylko błagam nie jestem jakąś krową nie tykam zielonego - stu procentowy mięso jad w końcu facet. Wydawało mu się, że ktoś ciągle go obserwuje. Raz nawet zerknął za siebie ale nikogo nie zobaczył wiec wzruszył ramionami i rozsiadł się w kuchni.
- Mieszkasz tu z jakimiś kobietami? Zdawało mi się, że jakąś widziałem. - zagaił bawiąc się solniczką przy stole i siedząc w rozkroku jak typowy niegrzeczny dzieciak albo jakiś luzak nie bacząc na dobre maniery wyciągnął przed siebie nogi. Znów wydawało mu się, że ktoś się lampi i wyłapał ruch za drzwiami do kuchni, zaczął uważniej obserwować tamten rejon ale tak jak by od niechcenia by nie patrzeć się w jedno miejsce jak psychol.

- Ale zielenina jest zdrowa. - zaśmiał się, lecz zaczął wyciągać pocięte kawałki szynki i sera, do tego zaczął kroić jeszcze pomidora. - Czasem bycie krową i zdrowe odżywianie się popłaca. Chociaż pizza bardziej nęci i mniej roboty. - zaśmiał się.
Przyglądał się jak rozgląda się za siebie, czyżby go coś nękało?
- Niestety pod swój dach kobiety tylko na noc lub na imprezach przyjmujemy. No o ile nie mówić, tych które są z nami, ale z nich to bardziej kumple niż laseczki. - spojrzał w jego stronę. - Więc czemu ci się wydaje, jakby jakaś tutaj mieszkała? Pewnie to Six się włóczy po domu. Uważaj, bo zostaniesz bez portfela. - powiedział to niby żartem, niby serio.
Kończąc kroić i wstawiał do tostera, zaczął przyglądać się cieniu, z za ściany. Parsknął śmiechem, bo chłopak od czasu do czasu zerkał.
- Nie masz czego się bać, mięśniak nie zje cię żywcem. Choć najesz się z nami. - uśmiechnął się zachęcająco.
Six powoli wszedł do kuchni, na oko mierzył z jakieś niecałe 170. Z twarzy wyglądał jak jakaś niewiasta, jednakże pozory czasem mogą mylić. Odezwawszy się swoim grubym męskim głosem, przedstawi się jako "Six" i usiadł na ladzie dalej zerkając na Kinga spod ciut za długiej grzywki. Z tego kontaktu wzrokowego, odezwał się Nine, który roztrzepując mu włosy...
- Usiądź porządnie a nie jak małpa. Macie i żryjcie, ja poczekam na drugą porcję.
Dał na duży talerz cztery połówki tostów, wyciągnął talerzyki, noże majonez i keczup. Kto jak chce niech je. Powoli wracał do siebie, bo jakoś alkohol we krwi mu wietrzał.

- Zielenina jest dla krów ... - obstawał przy swoim w końcu tak się wychował, nie cierpiał jeść zielonego, ni to smaczne ni dobre.
- Pizz jest podstawą mojej diety wiec się nie czepiaj, ogólnie w pizzy zjem nawet zielone - wzrusza ramionami, zerka na drzwi kiedy wchodzi "Six"
Ło ja pietole ... Ale lachon, znaczy babka jak nic, na pewno to baba
Kiedy się odezwał mało nie spadł z krzesła i lustrował go wzrokiem, teraz widział w nim faceta, co za głos!
- Dzięki - rzucił tylko i przygotował sobie tosta po czym ochłonął go na dwa gryzy biorąc się zaraz za drugiego, jadł jak pochłaniacz a żeby nie było, że rzuca się i je jak wygłodzony pies zrobił sobie przerwę zaraz po drugim toście na łyk soku i krótką rozmowę.
- Nie mam się co o portfel bać, już ci mówiłem, że klepię bidę wiec dużo w nim nie ma, po to szukam roboty. Chcę se zarobić na studia
Przyznał się przed nim bo i po co miał by trzymać to w tajemnicy, nie było by sensu tego robić, w końcu uznał go za kumpla. Nieznajomym przestał być kiedy mu postawił.

Sam kiedyś przechodził przez sezon na mrożona pizze z mikrofalówki! Ale to można pominąć i nikt nie musi się o tym dowiadywać.
- No widzę, że wam smakuje trutka na szczury. - zaśmiał się, chcąc zobaczyć czy jakoś się nie przestraszą.
Toster szybko robił grzanki i na pusty już talerz, wylądowały kolejne cztery połówki, z czego dwie poszły na talerz samego lidera. Obficie wysmarował je mieszanką majonezu i keczupy, bo tak uwielbiał jeść.
- Jak zjemy zrobię herbaty, albo kawy o ile nie będziesz chciał czegoś mocniejszego i pogadamy w biurze o wszystkim w związku z twoją współpracą z nami. - zaczął jeść, nie patrząc, ze je jak przysłowiowa świnka.
Six z powrotem wrócił do lustrowania wzrokiem chłopaka, wcinając tosta. Burknął coś niezrozumianego pod nosem.

- A wiec to to jest takie zajebiste w tych tostach! Muszę sobie taką kupić strasznie smaczna - Rzucił rozbawiony, ciągle czuł wzrok Sixa na sobie przez co robiło mu się zwyczajnie głupio, rzucił mu długie zdziwione spojrzenie, mówiące "czego się gapisz " - Kawy, mocnej czarnej bez cukru i mleka - nie znosił słodkiej kawy, w jego przekonaniu kawa nie miała smakować miała być kopem z rana, silnym kopem prosto w dupsko niosącym jakże czułe przesłanie " do roboty kurwa ". King miał kilkanaście swoich żelaznych zasad i jedną z nich było właśnie to, że kawę przyjmuje się tylko w gorzkiej bez mlecznej postaci tyle razy dziennie ile wlezie.
- Muszę się przyznać, że mnie to cholernie interesuje. Co możesz mi zaproponować, ciekawi mnie to naprawdę.- Wzrok i ciche słowa Six'a powoi zaczynały go denerwować wiec starał się usilnie go zignorować i nie przejmował się nim wcale a wcale.

Zaczął sam się śmiać. I usilnie zajadać się tym by się najeść.
- Kawa dobrze, zrobi się. Specjalnie dam tam z dziesięć łyżek cukru. Zobaczymy czy gębę ci wykręci. - podał ostatnią porcję i zjadł kolejne dwa.
Na Sixie wcale wrażenia nie robił jego wzrok, można nawet uznać, że go po prostu sprawdzał. W końcu King trafił w rój a raczej na razie w stado trzech bezpańskich psów, które trzymają się w grupie i są bardzo uważne na każdym kroku.
- Zobaczymy czy ci się to spodoba, albo czy potem przypodobasz się innym, bo to nie tylko moja decyzja. Chociaż mój głos jest najważniejszy w tym . - ponownie się zaśmiał kończąc jeść.
Wstał zaczął robić dwie kawy i zwrócił się do Sixa, by pozmywał naczynia. Chłopak zrobił niewyraźną minę, jakby nadymanej panienki, jednak ruszył się i zaczął powoli doprowadzać kuchnie do porządku. Tym czasem Nine zerknął na Kinga.
- Weź dwie kawy i zaniesiesz je. Niestety nie będę mieć rąk do otworzenia pomieszczenia. Nadaj się na coś mięśniaku. - ponaglił go idąc przodem.

- Nie ma mowy żebym ruszył słodką kawę serio, nie powinno w ogóle się takiej pić. Przecież ona nie ma smakować - kręci głową - jeśli mi się spodoba i jednak dostanę tę fuchę, mam nadzieję, że się z twoimi kumplami jakoś dogadam, przecież nie gryzę ... mocno, prawda? - popatrzył na minę Six'a i pokazał mu język typowo dziecinnym sposobem później odwracając się tyłem i biorąc dwie kawy już nie patrzył na małego liliputa ze wzrokiem jak by szpilkował.
- Myślisz, że nadaję się tylko do noszenia kawy? Chyba nie zaproponujesz mi pracy sekretarki co kogucie? Jakoś nie widzę się w uniformie roznoszącego kawę kiedy ty plaszczysz swoje dupsko w biurze - wizja tego zdarzenia mało nie pozbawiła go tchu tak się roześmiał a jego dudniący śmiech rozniósł się po korytarzu, na szczęście miał pewne ręce i nie rozlał nawet kropli cennej czarnej kawy, podążył za nim rzucając jeszcze jedno krótkie rozbawione spojrzenie Six'owi

Pokiwał tylko głową na jego wyjaśnienia. Inteligent się jeszcze mu znalazł. Six dalej szpilkował go wzrokiem, mało mówił, ale on już wiedział swoje o chłopaku, przynajmniej przez to pierwsze wrażenie.
- No a jak myślisz jaka inną robotę bym miał dla ciebie? Skoro tylko do takiej się nadajesz. - wyszperał z kieszeni klucze i otworzył gabinet. - Rozgość się poczuj się jak u siebie i połóż kawy na biurku. - zamknął za nim drzwi.
Wchodząc do pomieszczenia zsunął z siebie w końcu górną cześć garnituru , czując się o wiele bardziej lżej. Głupie zastanowienie czemu tego wcześniej nie zrobił...
- Możesz usiąść na fotelu. - sam zasiadł za biurkiem i wpatrywał się uważnie w niego.
Myśli kołatały mu się różne, ale ciekawiło go tak naprawdę co on jest w stanie zaoferować i czy naprawdę, aż tak bardzo potrzebuje na gwałt gotówki.
- Powiedz mi czy nie boisz się o swoje zdrowie, życie i czy masz jakieś specjalne zdolności, któremu mógłbyś się przysłużyć gangowi. - przybrał poważnej miny - Jestem Nine, lider osiedlowego gangu, ale to chyba już byłeś w stanie zauważyć. Dużo osób ma przede mną respekt i się nas boi. Jesteś gotów oddać swoje ciało by zarobić, nie zawsze w uczciwy sposób? - wyczekująco zerknął na niego.

- och będę twoją pokojówką jaaaasne - roześmiał się i postawił obie kawy, rzucił okiem na jego gabinet, był naprawdę imponujący, rozsiadł się w fotelu i upił spory łyk niesamowicie gorzkiego gorącego napoju.
- O swoje życie się nie boję, jeśli mi się coś stanie jestem za to odpowiedzialny nie mam 10 lat, że rodzice czy ktoś obcy musi nade mną czuwać. Wiem co robię mam własny rozum. Nie narażam się niepotrzebnie, jeśli widzę, że sprawa jest przegrana nie mieszam się. Inna sprawa jeśli ktoś z moich przyjaciół jest zagrożony - wziął oddech i upił kawy zastanawiając się i słuchając jego słów w milczeniu z poważną miną
- Podejrzewałem coś w ten deseń, myślałem o mafii albo handlarzach prochami, ta opcja o wiele bardziej mi się podoba, gang ma swoje prawa z tego co widzę wasz też. To mi się podoba, lubię działać według jasno określonych reguł. Co do moich zdolności, nie cierpię broni palnej, za to uważam, że bardzo dobrze posługuję się mięśniami. Ćwiczę szybkość i zręczność oraz siłę. Nie miał bym problemu w walce wręcz, nie mówię, że umiem jakąś sztukę walki, po prostu potrafię się bić. - patrzy na niego poważnie, w sumie jego umiejętność nie są takie złe, zawsze dobrze sobie radził nawet jeśli przeciwników było więcej niż 3. Stara się zawsze atakować w słabe punkty i pozbawiać wroga przytomności by nie robić mu nigdy większej krzywdy. Zastanawiał się czy w ich gangu potrzebny będzie taki ktoś i pierwszy raz odkąd tu przyszedł lekko się zaniepokoił, że jego umiejętności mogą być nie wystarczające.
- Jeśli to też się liczy jako umiejętność to znam się trochę na hakerstwie

Przysłuchiwał się mu z milczeniem. Po prostu słuchał go, by nie wejść mu w słowo. Radosny chłoptaś został za drzwiami i zapewne powróci dopiero, kiedy Nine opuści to miejsce. Rzadko kiedy dowcipkował w tym miejscu. To było coś by obgadać istniejące sytuacje, bądź werbować nowych członków. Cieszył się, że wiedział w co się pakuje.
- Więc potrafisz się bić i znasz się na hackerstwie. Ciekawe, ciekawe. - przypatrzył mu się uważniej. - Czyli również stawiłbyś się za swoimi towarzyszami gdyby zaszła potrzeba i gdyby była możliwość zranienia, a nawet śmierci. - oparł policzek o dłoń. - Rozbierz się. - powiedział normalnym tonem.
Wyczekiwał czy byłby skłonny nawet do takiego poświęcenia, gdyby było trzeba. A może po prostu Nine chciał sobie oblukać jego fizyczność. Nie dawał żadnej intencji po sobie poznać, bo nie wiadomo o co mu dokładnie w tym momencie chodziło.

- Jeśli zaszła by potrzeba że ludzie z gangu są w potrzebie stanął bym na wysokości zadanie i oczywiście najpierw obmyślił plan a dopiero później starał bym się pomóc i zrobić co w mojej mocy. Narażenie życia jest chyba oczywiste. Nie patrzył bym na ryzyko tak jak na nie nie patrzę kiedy widzę potrzebującego na ulicy - mówi poważnie i popija kawę. Słuchając jego słów nie daje po sobie poznać, że zdziwiła go ta propozycję i wstaje rozpina kurtkę przewiesza ją przez oparcie fotele, pod nią ma tylko obcisłą czarną koszulkę na ramiączkach którą też zaraz ściąga przez głowę. Od nadgarstka do łokcia ma bliznę poszarpaną i brzydko wyglądającą na strasznie bolesną widać było że była zszywana w kilku miejscach. King miał szerokie bary i jasną skórę na klacie. płask brzuch z widocznymi mięśniami. Widać było po nim, że ćwiczy i daje z siebie wszystko ale nie jedzie na odżywkach. Miał wypracowane w pocie na siłowni mięśnie. Trzeba było mu przyznać , nie wyglądał jak chucherko.
- Starczy? Czy chcesz mnie całego obejrzeć? - Mówi tonem jak by gadali o pogodzie

Przysłuchiwał się odpowiedzi i przy okazji zaczaił popijać swoją kawę, która była słodzona jedną łyżeczką cukru. Na szczęście chłopak nie pomylił ich i za to miał jakiegoś tam plusa u niego. A potem zaczął się rozbierać. Trzeba przyznać, że Nine przypatrywał mu się dokładnie. Nie pominął nawet sutków, które powinny stać od zmieniającego się ciepła. Jednak nic po sobie nie dawał poznać, że ten widok zaczynał go nakręcać, cóż przecież obiecał sobie, że nie będzie lądował z nim w łóżku.. Więc po jakiego grzyba idą mu takie zboczeństwa w głowie. Mieli inne pojęcia na temat sexu, więc po tym razie by musiał go raczej wywalić... O ile ten sex by nie był jakimiś nadprzyrodzonymi mocami... Tylko raz przespał się z kimś z rodziny i nie zamierzał tego faktu powtórzyć, bo potem różne rzeczy zaczynają gadać.
- Pokaż mi się cały. - sam odpowiedział mu w podobnej tonacji.
Przez moment przypatrywał się jego bliźnie, która musiała sugerować, że nie raz się bił, abo to jakiś wypadek...

Bez żadnego sprzeciwu zsunął z wąskich bioder spodnie. Zaraz później odwrócił się do niego. Może i było to zaskakujące ale nie nosił bielizny wiec teraz stał jak go matka zrodziła i przypatrywał mu się uważnie. Miał się czym pochwalić. Jego członek wesoło sobie stał bo King był podniecony co się dziwić każą mu się rozbierać! Tak wiec jego włócznia stała sobie wesoło i pokazywała jakich rozmiarów jest w pełnej gotowości. Chłopak wcale się nie przejmował, że w ciągu minuty był caluśki goły. Naprawdę mu to nie przeszkadzało. Chce sobie Nine patrzeć niech patrzy może co ciekawego uda mu się zobaczyć.
- Starczy ?- Zapytał jak by chodziło o pogodę, nie wykazywał żadnych objaw dyskomfortu a kiedy lekko się obrócił Nine miał widok na jego seksowne napięte pośladki.

Kiedy zaczął rozpinać spodnie, Nine nie wyrobił, jego brew poszła lekko do góry, a usta chciały powiedzieć "Eeee...". Nie miał pojęcia, że King będzie takim kretynem i da się wplątać w taką zabawę. Co prawda, chciał obejrzeć jego mięśnie brzucha, ale dołu.. Cóż ciekawy był, ale to przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Jego pałka była wzbita w powietrze, a chłopak lekko przełknął ślinę, czując sam powoli dyskomfort w swoich spodniach. Cholera, przecież wcześniej ten mięśniak tak na niego nie działał...
- Masz seksowne.. Pośladki. - skwitował, lekko zarumieniony, bo komu by się przy takim czymś gorąco nie zrobiło. - Nie nosisz bielizny? -zmienił temat nie odrywając wzroku od jego... mięśni, a może raczej przyjaciela... - Myślałeś kiedyś by być jakimś modelem, masz bardzo ponętne ciało, Kingu.

- Dzięki, wyrobiły się, dużo biegam - wzrusza ramionami i obserwował jego reakcje. Co to do cholery było, wygląda jak by głodny pies zobaczył talerz gorących kiełbasek! Ten wzrok go pożerał. King lekko się uśmiechnął.
- Nie lubię jak mu się wpija w dupsko wiec nie, nie niszę, a co do bycia modelem to nie nie chciał bym bo nie lubię wyglądać jak pedzio w jakiś wstrętnych ciuchach. Nikt mi nie będzie mówić co mam ubierać, mam swój styl, nie? - rozbawiało go spojrzenie koguta. Był na tyle rozbawiony, że pozwolił sobie nawet na lekkie wibracje mięśni rzez co jego brzuch zaczął się poruszać jak gdyby własnie się w kimś pieprzył. - Popatrzyłeś sobie czy może chcesz dotknąć by sprawdzić jakość? No śmiało chodź zbadaj czy mam takie fajne pośladki tylko z wyglądu czy w dotyku też - rzucał mu pół żartem pół serio, chciał żeby ten go dotykał, ale znów przypomniał sobie, o ich odmiennych poglądach i uśmiech zmienił się w delikatne wykrzywiania ku górze kącika ust

Nie wytrzymał i się zaśmiał, zamiast być tym poważnym szefuniem.. Cóż jego teksty niektóre zmarłego by z grobu wywołały.
- Wpina się w poślady.. Mi jakoś bokserki nie wpijają się w tyłek, o ile stringów nie nosiłeś wcześniej. - wibracje mięśni zaczęły mu dziwne wizje sprowadzać i to wcale przynajmniej dla tego na dole nie było przyjemne, biedaczek cierpi ukiszony w spodniach...
A kolejne zapytanie, cóż chyba przeholował godząc się, by zobaczyć jego stojąca kiełbasę... Skąd miał do licha wiedzieć, że nie nosi bielizny...
- Jakość powiadasz. - oblizał usta - Podejdź do mnie to sobie ją sprawdzę jak i twoje wszystkie mięśnie. - on wcale teraz z tym nie żartował.
Miał przeczucie, że chłopak mógł się zgrywać, ale kto by się nie odparł pokusie pomacania, skoro sam się podaje na tacy?

- co to to nie szefuniu chcesz sobie pomacać to chodź ty tu, szybciej bo się rozmyślę i ubiorę - Musiał pokazać mu że mimo że jest jego przyszłym pracownikiem, nigdy nie będzie na dola i nie będzie posłusznym psem. Poczeka aż ten podejdzie, oczekując na to oparł się o fotel i zaśmiał
- Co do gaci, po prostu nie lubię jak mi coś ogranicza rozprężenie mojego przyjaciela gacie są niestety w tym dobre a mój przyjaciel nie lubi być w potrzasku - rzucił i znów szczeknął zębami jak pies tym razem 2 razy pod rząd.
- Nie mogę przecież tak się spoufalać z moim przyszłym szefem, trzeba zachować dystans, znam swoje miejsce nie powinienem przekraczać linii biurka no chyba, że dostaną polecenie umycia sobie zębów mięsną szczoteczką. Ale nie masz co się napalać nie wykonuję poleceń tego typu. Zbliżenia cielesne i owszem ale tylko w wyrze - Świetnie się bawił stojąc jak grecka statua i patrząc jak ten pożera go wzrokiem.

Słuchał go i nie dowierzał, więc jednak mięsień chce się sprzeciwić. Pokiwał głową, a słysząc kolejne jego zdania po prostu przez moment panowała cisza. Którą przerwał donośny śmiech Nina.
- Dobrze powiedziane. Coś czuje, że będzie nam się miło współpracować przynajmniej na tle bicia innych po mordach. Bo o łóżkowych sprawach nie będzie nic do powiedzenia. - ziewnął jakby specjalnie - Ubieraj się, zobaczyłem co chciałem. TRADYCJONALISTO. - popił kawy, powracając do swojej początkowej mimiki twarzy i zachowania.
Cóż rozczarował go tym, że nie lubi wyzwań typu, prysznic, samochód, biuro, wina albo nawet robienie tego na pralce! W tym momencie wydał mu się nudnym zwyczajnym człowiekiem, bez pazura bez iskry i bez niczego. Chociaż przyznać, trzeba że przynajmniej na kandydata do gangu się nadawał. I tak oto czar w jego oczach prysł. Czekał spokojnie aż ten ubierze się, a sam wpatrywał się już nieco chłodniej w niego.

Nie dał po sobie poznać nic, nawet tego, że nie był zachwycony takim obrotem sprawy. Na co on czekał? Zastanawiał się głęboko. Przecież to kogut! Ale bardzo chciał czegoś spróbować, nic nie było o tym mowy ani wcześniej ani teraz. Zastanawiał się czy warto postawić wszystko na tę jedną kartę doszedł do wniosku, że może i ma dużo do stracenia a może nie, nie wiedział tego na pewno, ubrał z powrotem spodnie i powiedział pogodnym tonem.
- Tak się zastanawiałem, nic o tym mowy nie było, wiec uznaj to za swego rodzaju sprawdzian - Nie ubrał koszulki tylko okrążył jego biurko i podszedł do niego patrząc na niego z góry z lekkim uśmieszkiem wredności złapał go za koszulę z przodu i szarpnął go góry podnosząc w lekkim wysiłkiem, co było pokazem jego siły. Bez ostrzeżenia złączył ich usta.

Zerkał na to jak ubiera spodnie, ale jednak już go tak to nie jarało jak wcześniej. Popił w międzyczasie jeszcze trochę swojej kawy, by nie była potem za zimna, bo takiej nie lubił. Gdy ten się skończył ubierać , a potem obszedł jego biurko zerkał na niego.
- Sprawdzenie pracodawcy powiadasz. - prychnął.
Kiedy go podnosił pierwsze od razu spojrzał na niego wściekle, a potem ręka samowolnie ścisnęła się w pieść w akcie obronnym. Lecz nie walnął go, bo go przez moment najzwyczajniej w świecie wmurowało, gdy ten go pocałował. Dosłownie wystarczyła chwila by jednak pięść, która ze zdziwienia się rozluźniła z powrotem wróciła do formy i przywaliła mu z całej pety w brzuch. Nie miał ochoty na takie naruszanie jego strefy cielesnej, chociaż go ponownie zaskoczył i poczuł znów impulsy ciepła po ciele.