Polana z amboną

- Niedaleko jest polanka. Więc możemy pójść tam. Zajmie nam to.. Z jakieś pięć minut tą drogą - powiedział z wciąż nieznikającym uśmiechem.
- ...Usta usta, hm? Wiesz, że to kusząca propozycja nawet? Jeśli miałby to być sposób byś zjadł choć odrobinę... To czemu nie? W dodatku to bardzo przyjemny sposób - zachichotał i wyciągnął do niego ręce jak dziecko. Skoro już powiedział, że będzie mógł go zanieść na polanę to chciał z tego skorzystać. Gdy są okazje trzeba je wykorzystywać. Ot co!

- Jasne skoro jest czemu by z niej nie skorzystać - uśmiecha się i patrzy co ten wyczynia, serio chciał na ręce? Jakie to zabawne, wiec King pochwycił go w ramiona jak się nosi dziewczyny albo pannę młodą. Zaśmiał się z niego i go tak niesie nawet się diabeł nie zmęczył w końcu codziennie trenuje by zachować sylwetkę macho.
- Mówisz że to zachęcające? Hmmm możesz tego wypróbować w nagrodę za to że cię niosę co ty na to? - patrzy mu w oczy, oczywiście nawet się nie skrępował mimo że tematem ich rozmowy był ich przyszły pocałunek, Kinga to nie ruszyło co najwyżej lekko się na to napalił i nawet przyspieszył kroku.

- Masz to jak w banku~ Sam chętnie spróbuję czekolady wymieszanej z twoimi wargami - wyszeptał i delikatnie musnął jego policzek wargami. Sam nie mógł się już doczekać. To było dla niego w prawdzie coś nowego, aczkolwiek już wiedział, że to popołudnie będzie mógł zaliczyć do udanych i miele spędzonych. Tego był już po prostu pewien.
- Jeszcze jakieś zachęcające propozycje, mój drogi? - zapytał obejmując go za szyję chichocząc. Było to nieco zabawne jak dla niego, mimo wszystko chciał się dowiedzieć jak jeszcze umilą sobie ten czas.

- czekolady to ja nie bardzo chce ale twoje wargi i jakiś mały języczek umorusany tym czekolado podobnym czymś ta wizja do mnie bardzo kusząco przemawia - uśmiechnął się i go sobie wyobraził na kocu, od razi bardziej się podniecił bo wyobraził go sobie nagiego i jak jęczy wijąc się na kocu, wyobraził sobie że się kochają w zachodzącym słońcu i aż poruszył szybko głową usuwając ten obraz z wyobraźni bo to mogło być niebezpieczne.
- Pytasz czy mam jakieś niewybredne pomysły względem odnośnie czasu jaki przyjdzie nam spędzić razem w słońcu na kocu w lasie... nasuwa mi się kilka propozycji ... ale nie wiem czy odważysz się ...

- Odwagi wydaje mi się, że mam wystarczająco... - wyszeptał mu do ucha owiewając je oddechem. Może i nie do końca wiedział co chodzi mu po głowie, jednak mimo wszystko nie miał zamiaru rezygnować. Nie ważne co by to nie było. Najważniejsze, by miło spędzili czas. O, właśnie. A blondyn w swoją odwagę nie wątpił i był gotowy sprostać każdemu wyzwaniu!
Uśmiechnął się szerzej widząc jak dochodzą na polankę. Sama wizja tego popołudnia podobała mu się aż nadto.

Uśmiechnął się i kiedy ten tak mu dmuchał delikatnie się odwrócił i cmoknął go w usta. Tak się złożyło że akurat na to miał ochotę no to co ma się chłopak powstrzymywać co? westchnął i idzie sobie z nim na rękach dalej wcale nie wydawał się ciężki i King mógł by go nieść jeszcze dalej i dłużej. Ale skoro byli już na miejscu Postawił go na ziemi i pozwolił zając się kocem i czym ten tam chciał tylko.
- Masz ochotę na wypróbowanie moich pomysłów, odważny jesteś nie mogę zaprzeczyć. Skąd wiesz co chcę zrobić, zgadzając się tak od razu to jednak pewna głupota ... ale podoba mi się to - uśmiech się i podchodzi go niego całując go znowu delikatnie w usta - pomóc ci rozłożyć ten koc?

- Może i głupota, jednak.. Do odważnych świat należy - zaśmiał się cicho i zamruczał zadowolony czując jego wari tuż przy swoich po raz kolejny. Kiwnął głową wyciągając z plecaka zwinięty w rulonik koc.
- Nie pogniewam się jeśli mi pomożesz - powiedział wciskając mu w dłonie dwa krańce koca, samemu chwytając dwa pozostałe. Nie obchodziło go na chwilę obecną jakie to pomysły. Z czasem się dowie i chyba nie będzie tego żałował. A już na pewno nie miał zamiaru, skoro mężczyzna będzie obok... To czemu by nie? Przynajmniej będzie miło to wszystko wspominał.

- I takie podejście się chwali wiesz? Podoba mi się jak myślisz, po co się przejmować skoro i tak nic na tym wszystkim nie stracisz - uśmiecha się i rozkłada z nim koc. Potem bezceremonialnie kładzie się na jednej połowie na brzuchu i wyciąga przed siebie ramiona - marzy mi się masaż ... - mruknął i popatrzył na niego takim jakimś błagalnym spojrzeniem że grzechem było by powiedzieć mu "Nie"
- a ty masz takie małe super przyjemne dłonie ... - mruknął ciszej kładąc głowę na kocu policzkiem i patrzył na niego dalej.
- Pomogłem ci rozłożyć koc .... - stara się dalej go przekabacić do uskutecznienia masażu

- Skoro mówisz, że nie stracę nic na tym, to ci wierzę - kiwnął głową i spojrzał na niego gdy ten się rozłożył na kocu i wspomniał coś o masażu. Klęknął obok niego podwijając nieco jego koszulkę ku górze i muskając palcami skórę mężczyzny.
- Masaż sobie wymyśliłeś, oj kochany, kochany... A coś za to dostanę? Jakąś kolejną nagrodę na pomoc? - wymruczał mu do ucha zaraz jednak zajął miejsce na nim, w okolicach dolnej partii pleców, bowiem było mu tak wygodnie. Przymknął nieco powieki podwijając jego koszulkę dalej z zamiarem odsłonięcia pleców. No bo co to za zabawa w robienie masażu przez ubranie?

- nic nie stracisz a możesz zyskać fajne wspomnienia obiecuję cię nie zawieść - uśmiecha się delikatnie i wpatruje w niego przez ramie, ale potem ten siada na nim i już nie ma jak go oglądać. Mruknął kiedy go dotknął, King miał wrażliwe plecy. Mimo że ładnie umięśnione i przyjemne nawet żeby popatrzeć, chłopak się zazwyczaj tym nie przechwalał.
- Masaż to dobra rzecz.. zobacz niosłem cię taki kawał i się strasznie zmęczyłem teraz musisz mi pomóc i rozmasować zbolałe mięśnie - uśmiecha się w koc i zaraz zaczyna znowu
- Hmm co ja ci dam w zamian... Innego rodzaju masaż w innej części ciała i nie rękami - uśmiecha się

- Och! No bardzo się zmęczyłeś, no na pewno! Przecież taki ciężki jestem, prawda? - zaśmiał się wesoło zabierając się za masowanie pleców mężczyzny. Mimo wszystko nie miał nic przeciwko spędzania czasu w taki sposób. To też było przyjemne. Z resztą on na pewno nie uważał tego za marnowanie dnia. Miło było tak z kimś posiedzieć na świeżym powietrzu, na kocyku. Przyjemnie, cieplutko, więc to nie takie głupie.
- Innej części ciała i nie rękami? Mów dalej... Czyżbyś chciał się na mnie położyć i przygnieść nieco? - zachichotał bo i mężczyzna przecież był masywniejszy od niego, a Latawiec to taki patyczek. Mimo wszystko jednak masaż umiał robić. Uciskał delikatnie, aczkolwiek z pewną wprawą mięśnie mężczyzny w okolicach karku i ramion.

- Jak by to ode mnie zależało to bym cię jeszcze utuczył bo same kości z ciebie praktycznie nawet nie czułem że cię niosłem, jesteś pewien że ty jeszcze żyjesz? - zaczął się śmiać.
- Ej nie jestem aż taki bestialski by przyduszać kogokolwiek gdziekolwiek i czymkolwiek! jasne? Mam w planach zrobienie ci małej niespodzianki ale to jeszcze nic nie znaczy masuj masuj - mruczy zadowolony co jakiś czas kiedy Gabriel ściska jego mięśnie mocniej, to takie elektryzujące kiedy ten tak wspaniale masuje
- Powiedz mi, Kto cię tego nauczył? Jesteś mistrzem .... nie ruszę się stąd w życiu - mruczy zadowolony jak wielki leniwy tygrys rozwalony w słońcu.

- Nikt mnie tego nie uczył, mój drogi Mruczku... - wyszeptał mu do ucha. Mimo wszystko cieszył się, że dobrze się sprawuje jako masażysta. I jeszcze nawet został pochwalony. Och! To było lepsze nawet od czekolady w nagrodę! Nachylając się tak przesunął powoli dłonie niżej naciskając delikatnie na skórę w okolicy jego kręgosłupa. Sam też zamruczał cicho zaraz muskając płatek jego ucha wargami.
- Więc jakiego masażu mogę się spodziewać...? - zapytał ponętnym głosem chcąc się dowiedzieć. Już się wręcz nie mógł doczekać rozwoju wydarzeń. Zapewne to popołudnie będzie niezapomniane dla ich obojga. Na pewno.

- ja jestem mruczkiem? to ty jesteś kociakiem, moim kociakiem - mruknął z zadowolenia prężąc się jak idealnie jak kot. King stwierdził sam przed sobą, że tego młodego nie odda nikomu, chodź by miał go w szafie trzymać i wyjmować tylko do masażów. Młody był niesamowity i king nie chciał go nikomu oddać
- A to już jest tajemnica moja i mojego wrednego charakteru, jeśli zachcę będę mógł cię kompletnie zachwycić - mruknął mu obracając się jak najbardziej do tyłu chcąc skraść mu pocałunek - Chodź tu bliżej - z prawdziwym bólem serca przyciągnął go do siebie równocześnie uniemożliwiając mu dalsze masowanie, przyciągnął go lekko i pocałował, z początku tylko lekko musnął go ustami a potem cmoknął. Następne liznął jego wargi i delikatnie je rozwarł językiem wsuwając się do jego ust i odszukując jego małego słodkiego języczka.

W sumie to czemu by nie być tylko jego? No i kolejna propozycja z jego strony. Chciał więcej. Skoro po wszystko sprowadzało się do tak przyjemnych czynności, to czemu by nie? Jakby posłusznie rozchylił wargi przymykając powieki i muskając jego język delikatnie swoim, za czasem czyniąc to pewniej, jednak wciąż subtelnie. Bliskość Kinga wywołała w nim nieco nietypowe zachowanie, aczkolwiek wcale a wcale mu to nie przeszkadzało. Przeciwnie, sprawiało to, że wszystko to toczyło się w nawet ciekawą stronę, bowiem kto wie co się stanie jak tylko odsunie się od jego warg?

Całował go delikatnie i tak by młodego nie przestraszyć. Po co miał by inaczej się nie opierać? A co jak młody zwieje bo King będzie zbyt zachłanny? Musiał się wiec hamować jak tylko potrafił w tej sytuacji, przyciągnął go do siebie tak że młody siedział mu okrakiem na kolanach a King obejmował go w pasie. Nie przeszkadzało mu teraz nic. Było ciepło miękko i co najważniejsze miał takie miłe towarzystwo. Czegóż chcieć więcej!? A no było coś co King chciał szybko wypuścić na wolność bo w tych niewygodnych dżinsach troszku się gniotło. Obecność Gabriela poczęła wywoływać w Jamesie delikatne dreszczyki podniecenia co skutecznie dało o sobie znać kiedy chłopak zajął tak niewybredną pozę. Niespiesznie King odsunął się od chłopaka i cmoknął go jeszcze delikatnie w nosek
- Hmmm myślę że moje pomysły na spędzenie tu czasu razem zaczynają ci się podobać, co? - uśmiecha się i przytula go w misim uścisku.

Mimo wszystko przyjemnie było tak spędzić czas. Nawet jesli był niekiedy wybredny w tej kwestji, tak teraz móg by tak spędzić kilka najbliższych dni.
- Od samego początku podobał mi się ten pomysł... - wyszeptał z uśmiechem przywierając do jego ciała i muskając nosem jego policzek. Przymknął nieco powieki obejmując go za szyję.
- Jeszcze coś ci przychodzi do głowy? - zaśmiał się cicho opierając głowę o jego ramię. Przyjemnie. Bardzo przyjemnie. Tym bardziej, że ciepłe ciało mężczyzny było tak blisko. Takie... Przyemne uczucie. Cudne uczucie.

- Więc widzę że dobrze trafiłem z wyborem - cmoka go w skroń i tuli do siebie. Na polanie jest tak spokojnie, nikogo nie ma są tylko oni a dookoła gęsty las i cisza. Nawet ptaków słychać nie było. Tylko wiatr wiejący w koronach drzew gdzieś daleko poza polaną. Cudownie relaksujący czas z cudowną osobą. Pomyślał James. Zerknął na chłopaka siedzącego przy nim. Był bardzo delikatny ale taki ufny. Nic nie wiedział o Kingu a jednak lgnął do niego. To było takie niewinne i urocze. Aż się King uśmiechał, może i taka postawa była bardzo naiwna ale przez to bardzo słodka
wiec wcale to starszemu z nich nie przeszkadzało. Jeszcze raz popatrzył na niego i uniósł mu dłonią brodę ku sobie. Skradł mu pocałunek lekki i nie wymagający niczego.
- Mam dużo pomysłów, zawsze mam, ale pytaniem jest jak daleko nie boisz się ze mną dziś posunąć - ruszył się delikatnie bo kolega w jego spodniach narzekał na coraz miej miejsca.

Zaśmiał się cicho przyglądając mu się. Musnął lekko jego wargi uśmiechając przy tym szeroko. Tak, to było nieco zabawne, bo i doskonale czuł w jakiej sytuacji znajduje się mężczyzna.
- Mówiłem już, do odważnych świat należy, więc na razie nie mam zamiaru wyznaczać sobie granicy na dziś... - wyszeptał tuż przy jego wargach. Nie zastanawiał się nad tym co się będzie działo po kolei. Mieli czas. Dużo czasu. Mogli zrobić wszystko i nie byłoby z tym chyba specjalnego problemu. Nikt i tak przecież pewnie nie przyjdzie na polanę, a wokół było pełno drzew. Nic tylko zająć się sobą nawzajem.

- A wiesz że to na co mam ochotę nie należy do rzeczy uznawane za "ładne" czy nawet "przyzwoite" - mruknął i odpiął sobie zamek w spodniach oraz guzik
- Zobacz... twoja śliczna buźka i ten super masaż doprowadziły mnie do takiego stanu... hmm jesteś gotowy ponieść za to odpowiedzialność i zająć się problemem? Wziąć go na siebie jak mężczyzna? - Nieee! King wcale nie podpuszczał Gabriela, wcale a wcale go nie podpuszczał. Ani trochę. No dobra ... Podpuszczał i robił to z pełną premedytacją. Uśmiechał się do niego wciąż jak by to nie była wcale jego wina, a raczej jak by to był tylko przyjemny i miły dla ciała ucisk.
- Gabriel... Skoro nie chcesz się wycofywać możemy poznać się z bardzo bliska i nie będą nam do tego potrzebne słowa... - rzucił propozycję ciekaw co na to mały.

Uśmiechnął się pod nosem słysząc jego słowa. Zdawał sobie z tego sprawę doskonale. Nie przejmował się tym jednak. W prawdzie... Nie obchodziło go to jak inni na to patrzą. On widział to inaczej a reszta jakoś niespecjalnie go obchodziła.
- Nie mam nic przeciwko... Mam jednak nadzieję, że jednorazowe, to to nie będzie bo jestem pewien, że będę chciał więcej - powiedział cicho nachylając się nad jego szyją na której złożył kilka delikatnych pocałunków, a dłonie powolnie, jakby nie śpiesząc się przesunął na jego biodra, a następnie na podbrzusze z zadziornym uśmiechem.
- I powiedz... Nie zostawisz mnie tutaj samego na noc po wszystkim..? Zabierz mnie później ze sobą... - poprosił zaczynając całować go po obojczyku.

- Spokojnie, myślisz że jestem tak głupi i zostawił bym takiego cudownego chłopaczka samego? A co jak mi cię porwą głodne wilki? Nie pozwolę na to, od teraz jesteś mój jasne? - Zaborczym gestem złapał go w pasie i przyciągnął do siebie ściśle
- A ja bardzo dbam o to co należy od mnie - patrząc mu w oczy ujął jego dłoń i powiódł ją do ust, złożył na jej wierzchu słodki pocałunek, jak pieczęć i obietnice że nie zostawi go po tym wszystkim.
- Zabiorę cię mój kociaku wszędzie gdzie będziesz chciał za mną pójść - mruknął w jego dłoń i puścił ją przyciągając go tak by pocałował w usta.
- Nie bój się i do niczego nie zmuszaj, nie chcę byś robił coś wbrew sobie, bo jesteś mój ... tylko - mruczy

- Do niczego się nie zmuszam... Nie przy tobie - wyszeptał muskając czule jego wargi. Zamruczał zadowolony nie bardzo chcąc się nawet od niego odsuwać choćby o centymetr!
- Tylko twój... Postaram się spełnić do tego każdą twoją zachciankę, więc...? - był chętny za uszczęśliwienia go. Chciał by był szczęśliwy mimo wszystko. Może i nie znał go za dobrze, bo i niewiele o nim wiedział, jednak... Wystarczy chwila by się do kogoś przywiązać. Nic więcej. Więc jak widać wiele też nie trzeba tak naprawdę by być szczęśliwym. Czuł dzięki niemu przyjemne mrowienie jakie przeszywało jego ciało w każdym centymetrze. Pierwszy raz się spotkał z takim odczuciem, jednak nie pogardziłby gdyby miał tak trwać przy nim, wraz z tym uczuciem.

- Pomożesz mi wiec z tym małym uciśnionym problemem? To twoja zasługa że taki jest... uch i boli - zerka na swoje czarne bokserki i sporą górkę wystającą przez rozpięte spodnie - co z tym fantem zrobimy? jakieś pomysły? - uśmiech się do niego lekko - Cieszę się że do niczego się nie zmuszasz Gabi.. - szepnął jego imię wprost do jego ucha - mam ochotę cię całego połknąć z nóżkami i serduszkiem, jesteś słodki - uniósł jego bródkę
- pozwolisz mi że skosztuje twojego całego ciała? Centymetr po centymetrze, pozwól mi je poznać i całe wycałować - mruknął i jeszcze bardziej się podniecił
- cholera a ten tam na dole nie może się zachowywać jak należy... psuje mi od 20 minut zabawę ... ech

- Jestem cały twój, na wyłączność - wyszeptał kładąc dłoń na jego kroczu zaraz wsuwając ją pod bieliznę mężczyzny by przesunąć palcami po pulsującym członku przyszłego kochanka. Aż sam poczuł jak pojawia się w nim podniecenie, które powoli zaczynało go nieco irytować. Więcej. Pragnął by ten go dotykał. Chociaż chwilę.
- Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli zrobiłbym to ustami? - zapytał cicho unosząc na niego wzrok oblizując koniuszkiem języka wargi niemal prowokująco. Aż się cieszył, że zgodził się z nim zostać na polanie. Zostać z nim sam na sam.