Krzywa sosna nad rzeczką

- Szczerze powiedziawszy, to nie lubię wracać do domu po ciemku - Tak, właśnie on myślał, ze spokojnie wróci do domu, gdzie będzie mógł zaszyć się w kat i się wyspać, bo dzisiaj niespecjalnie mu było to dane. Teraz było mu cholernie zimno, prawie, bo miał już na swojej głowie nieco przydużą czapkę, ale nawet nie zauważył jak instynktownie wtulił się w Matt'a bardziej od którego biło takie przyjemne ciepełko.
Zakaszlał raz, i jakoś tak... chyba nie specjalnie, ale obejrzał się za miejscem gdzie została wyrzucona jego kochana paczuszka pełna mniejszych narkotyków. Zabolało go w brzuchu kiedy uświadomił sobie, że pewnie już się to wszystko dawno rozpuściło. Zrobił zbolałą minę, wiatr pomimo czapki był zdolny nawiać mu trochę włosów na twarz, przez co zaraz musiał je poprawić.
Teraz to się zacznie cierpienie, jak go potężniejszy głód weźmie.

Matt prychnął.
-Czemu nie? Wtedy jest o wiele ciekawiej. Słonce tez jest przyjemne, ale wtedy, kiedy i tak go nie widać za dnia, to czemu noc miałaby być gorsza. Dla mnie jeden pies- wzruszył ramionami, ale zaraz ziewnął. No tak, w sumie od paru dni spał jak normalny człowiek, ale jego przyzwyczajenia odzywały się wyjątkowo głośno. Ciało Matta chciało powrócić do rytmu spanie od 18-19 do 1 w nocy. Kolejne przyzwyczajenie, którego Piercer nie mógł się pozbyć.
-Poza tym zanim zrobi się całkiem ciemno znajdziemy mój motor. powinien być gdzieś... gdzieś w okolicy.- w sumie nie zastanawiał się nad tym, gdzie go zostawił. teraz zdał sobie sprawę z tego, że przecież nie wiedział nawet, gdzie znajduje się aktualnie. Może odnalezienie motoru wcale nie będzie takie łatwe... czy on nie miał tam jakiegoś znacznika, który można było nanieść na GPS?
Nie zauważał tego, ze Zahil mocniej się w niego wtulał. Może dlatego, że chłopak i tak obejmował go ciasno, może to była wina grubej kurtki. Gdy usłyszał kaszlniecie, uniósł głowę Zielonego nieco wyżej. Zmarszczył brwi.
-Ty naprawdę potrzebujesz lekarza. Jutro.- tymczasem tatuażysta nawet nie pomyślał, żeby podzielić się swoją kurtką. Ta... zero empatii, cały Matt.

Na samo słowo motor aż zadrgał. Rany, jak on się bał wszystkiego co jeździ, a gdy miał pomyśleć, ze miałby na czymś jeździć to najchętniej zapadłby się pod ziemie, tak, żeby nikt go nie widział. Albo założyć pelerynkę niewidkę, uciec, udawać drzewo... cokolwiek. Jego przestrach chyba byłoby się nawet dało zauważyć. Zastanawiał się przez moment czy by coś dało, jakby powiedział, ze sam wróci do domu, albo sam wyjdzie z tego lasu.
- Przecież już mówiłem, ze byłem. I to całkiem nie dawno. To przez tę pogodę - Wytłumaczył znowu, ze taki pomysł, czy też decyzja niespecjalnie podobała się Zahilowi, który chyba w tym momencie miał najmniej do powiedzenia.

Zahil udający drzewo byłby.... ciekawym widokiem. Skóra pasowałaby na brzozę, wystarczy tylko dodać parę czarnych akcentów... dendrofile byliby urzeczeni. Na szczęście, lub nie, Matt do nich się ie zaliczał, choć pewnie i on chętnie zobaczyłby białą korę Zahila w całej okazałości. Sam za to doskonale nadawał się na drzewo pod względem reagowania na cudze uczucia, bo nawet nie zauważył, że Zahilowi wizja motoru się nie spodobała. przecież już nieraz nim jechali i nic się nie stało, dlaczego więc chłopak miałby się bać? Chylmy czoła ku potędze logiki Tornada, która nie baczyła na czynniki zewnętrzne. Oto potęga wielkiego geniuszu. Przynajmniej był seksowny.
Matt uniósł brew.
-Wybiorę jakiegoś lekarza, który będzie się na tym w ogóle znał- stwierdził, po czym westchnął i opadł na trawę. Ziewnął jeszcze raz. Wygląda na to, że nie obchodziło go to, że spanie na ziemi nie było czymś normalnym o tej porze roku. Naprawdę był śpiący...

Już miał kiedyś parę czarnych akcentów, których na [nie]szczęście już nie posiada. Znaczy się, mu one aż tak nie przeszkadzały, ale podobno każda zmiana idzie na lepsze. Tylko czy jego przypadku również tak było? Tak sądzi Matt, ale szkoda, ze specjalnie innych znajomych nie miał, którzy by to potwierdzili. Odcinanie się od świata jest epickie, cóż, przynajmniej nie ma problemów z niechcianą krytyką.
- Tylko się potem nie zdziw, jeśli i on stwierdzi, że ze mną jest wszystko okej - mruknął pod nosem, bo był świecie przekonany, ze naprawdę nic mu nie jest - Maaatt, chodźmy już stąd, proszę - Stęknął. Tak, wtulanie się w swoje bóstwo to jedno, bo mógłby tak całymi dniami się wtulać, ale siedzenie an tym dworze do późna niespecjalnie mu się podobało. Sam by wrócił pewnie już do domu gdyby go ktoś nie zatrzymał. Przez uciekanie przed bandziorami w slumsach mało co nie nabawił się jakiejś fobii. Typowe.

Zahil zdecydowanie wyglądał lepiej bez swoich tatuaży. Matt od początku to wiedział i chyba nie muszę wspominać o tym, że co jakiś czas jego wzrok prześlizgiwał się na policzki Zielonego. Jedyne, co mu nie pasowało, to nowy kolor włosów. Nie, żeby jakoś szpeciły Zahila, po prostu Matt nie lubił zmian. poza tym nie przepadał za facetami farbującymi włosy. Tak, chwalmy gejowską potrzebę podbudowywania swojej męskości.
-Nie stwierdzi- powiedział Matt nie znoszącym sprzeciwu głosem i wygodnie umościł się w trawie. Ziewnął jeszcze raz, powoli tracąc zainteresowanie otaczającym go światem.
-Juuuutro. Dobranoc- powiedział i przycisnął do siebie chłopaka jak kołdrę. Zaskakujące, jak szybko tatuażysta potrafił zasypiać. jego oddech stał się miarowy i po jakimś czasie zaczęło nasilać się jego chrapanie.

- Alee - Jęknął i chyba jedynie było to co zdążył wydusić z siebie jeszcze, zanim został bezkarnie zaciągnięty bez możliwości ucieczki. To nie było przyjemne, to było dziwne, ze jeszcze nie zdążył się do tego tak przyzwyczaić, aczkolwiek dał sobie już spokój z próbami ucieczki, które przy jego sile spełzłyby na niczym. Zrobił obrażoną minę i tak leżąc na trawie uwieziony z żywym grzejnikiem, póki nie zrobiło się tak ciemno, ze widział tylko to co miał dosłownie przed nosem.
Ziewnął sobie i jakoś tak się samo zrobiło, że dość szybko zasnął. A co miał innego robić, dookoła ciemno, jakieś tajemnicze zapachy i dźwięki wokół, to takie rzeczy lepiej przeczekać na śpiąco, przynajmniej nie będzie się już tak bał.

Matt spał jakieś 4 godziny. W tym czasie po okolicy przeszło parę psów wyjątkowo zainteresowanych obsikaniem nowych obiektów. Na szczęście odstraszyło ich donośne chrapanie hindusa, które z kolei zwabiło złodziei. Część z nich wyglądała na obrzydzonych zastałą scenką, druga na zaskoczonych, ale jakimś cudem wszyscy omijali ich. Może wyglądali na tyle na bezdomnych, że nie warto było ich okradać.
W końcu, około godziny 23 Matt wstał i przeciągnął się. Wysłał parę wiadomości na telefonie, zauważając, że Zahil śpi. przetarł oczy. Nadal mu się nie chciało stąd ruszyć. potrzebował kawy....

Zahil jak spał tak spał dalej. Mamrotał nawet coś przez sen, ale to niespecjalnie było wiadomo co on tam sobie wymyślał, ani co też mu się śniło. Widać trochę jednak po jego minach, że średnio mu się to widziało. Niedługo po przebudzeniu Matta sam się wybudził, dość gwałtownie. Z ulgą rozejrzał się po okolicy i dostrzegł tylko Matta obok i wielką, nieprzeniknioną ciemność. Przełknął ślinę, przecierając oczy. Ciemność, wielka ciemność dookoła, wprawiała Zahila w mało ciekawy nastrój.
- Ja chcę do domu - Mruknął jeszcze sennie, same słowa ledwo dotarły do jego myśli.

Matt, nieco nieświadomie, głaskał przez cały czas głowę Zahila. Zdał sobie sprawę, jak zimno mu było tutaj. Zdusił przekleństwo, nie mając ochoty użerać się z policją broniącą ciszy nocnej. I tak znał go wszystkie psy w okolicy...
Uniósł brew, słysząc Zahila. Nie zauważył, kiedy chłopak się obudził. Kiwnął głową.
-Śpij
Nie wstał jednak, czekał, aż w polu widzenia pojawiło się światło latarki. Matt wstał, biorąc Zahila na ręce. Kiwnął głową mężczyźnie z latarką. Chwilę potem byli już w taksówce.


zt.