Bar ''Immorality''

King szukał właśnie tego baru! Słyszał od znajomego, że powinno mu się tu spodobać. Niby powiedział to pół żartem pół serio ale Król i tak przyszedł to zbadać. Oczywiście atmosfera nie bardzo wpasowała się w jego gust, nie narzekał jednak może sobie popije i pogada, pozna kogoś nowego czemu by nie prawda? Usiadł sobie przy barze i zamówił whisky. O tak to lubił. Whisky z lodem do tego dobre towarzystwo i muzykę w tle. Tak spędzać czas może i lubił, nie odmawiał sobie relaksu przy trunkach gdzież by śmiał. Zamienił kilka słów z barmanem ale ten miał innych klientów. Gdzieś w pobliżu jakaś para się lizała a King obserwował to przez chwilkę póki nie wrócił do moczenia dzioba w whisky. Smutno było pić samemu ale jakoś nie przyuważył nikogo z kim można było by pogadać na poziomie. a jakoś się nie widział kupującego sobie czas z jednym z kelnerów. wzruszył obojętnie ramionami, wypije i tyle go widzieli w końcu przecież nie ma sensu siedzieć. Musi znaleźć porządny bar z porządnymi ludźmi. albo przynajmniej z raźnym gwarem tu było tak osobliwie

Nieoczekiwanie jeszcze tego dnia dostał telefon na spotkanie. Tak miejscem spotkania miał być bar ''Immorality'', który znajdował się na dzielnicy Tenebre, a co za tym szło było tutaj niebezpiecznie. Jako, że miał paru swoim kumplom załatwić tą przeklęta amfę, więc musieli się tam wybrać. Darmowy alkohol nie chodzi sam, w końcu zawsze na tych spotkaniach było to bardzo mocno skrapiane i było trzeba się odświętnie ubrać. Przyszedł do baru razem z Five i Seven, to właśnie oni byli największymi ćpunami. Gdy rozmawiali sobie i popijali burbon, bo to zwykł pijać Nine, jego oczom przeszła sylwetka, którą już dziś widział. Przeprosił wszystkich, wymyślając pierwszy lepszy kit by ich po prostu zostawić i przekonać się co taki człowiek jak on mógł robić w takiej okolicy. Przecież niebezpiecznie tutaj chodzić bez broni palnej, bo nigdy nie wiesz kto ci odstrzeli łeb za trochę kasy. Chłopak był prawie pewny, że to on z każdym zbliżającym się krokiem. Specjalnie jak na złość usiadł obok niego, lecz różnił się ubiorem. Odziany w garnitur, poprosił kelnera o burbon z lodem, po czym zaszczycił uśmiechem pedałka.
- Chyba dziś jesteśmy sobie przeznaczeni. - zaśmiał się.

-nie śmiem tego skomentować kogucie -Zerka na niego kontem oka i popija whisky a lód dzwoni o szklankę.
- Co takie niewinne koguciątko tu robi? Przyszedłeś popatrzeć na niegrzecznych ludzi? Hmmm a może tu pracujesz co, lubisz zabawiać się w taki sposób z nadzianymi oślizgłymi staruchami... No cóż kogucie widząc jak źle traktowałeś dziś tego przystojnego pana z ulicy śmiem wątpić, bys pracował tu oddając ciało jako dobro publiczne, co? - Patrzy na niego rozbawiony jawnie się uśmiecha w ten zastanawiający sposób znowu nie wiadomo co mu tam po tej głowie łazi w końcu to postrzeleniec. Klepnął się w czoło i zaraz odwrócił do niego przodem na stoliku.
- W każdym razie jestem King - uniósł jedną brew zastanawiając się nad reakcją owego niesfornego koguta. Chodź teraz bardziej przypominał salonowego jamnika lub pudla.
- a może jesteś Alfonsem co? Taki ubiór i takie miejsce ... - zagwizdał cicho mierząc go wzrokiem nadal lekko rozbawiony

Słuchając jego prędzej monologu niż rozmowy, zaczął się śmiać coraz głośniej z każdym jego słowem.
- Niewinne... - ponowna fala śmiechu, widocznie wcześniej trochę upitego alkoholu w towarzystwie poprawiło mu humor. - Czy wyglądam ci na kogoś kto się puszcza, bo raczej nie sądzę. - rozpiął dwa guziki koszuli, bo zrobiło mu się nagle gorąco.
Nie lubił nosić krawatu ani muszki do garniaka, dlatego zazwyczaj chodził z paroma guzikami rozpiętymi i prezentował swój kochany łańcuch jak i kawałek torsu. Nine trochę się zdziwił, gdy mężczyzna walnął się w czoło, a potem odwrócił do niego i najzwyczajniej w świecie przedstawił. Sam jego nick brzmiał jakby był przynajmniej jakąś ważną osobowością, aż zaciekawiła go historia z jakiej mógł dostać ten pseudonim.
- Nine, witamy w prawdziwym świecie tutejszej okolicy, KINGU. - uśmiechnął się szeroko, chwile potem popijając trunku i słuchając go ponownie. - Nie jestem alfonsem, nie twój interes co tutaj robię. Za krótko się znamy bym... - Przyjrzał się temu jak go lustruje. - Ty serio jesteś pedałem, chociaż w sumie co mnie to dziwi... - popija ponownie. - Chce ci powiedzieć, byś miał się tutaj na baczności, bo może się zdarzyć wszystko. Nie wyglądasz na tutejszego, więc ludzie mogą cię wykorzystać w mniej lub bardziej niechlujny sposób. - oparł łokieć o ladę, a na ręce głowę i zerkał na chłopaka z cwanym uśmiechem, tak teraz nawet sam on zaczął go podobnie lustrować, podejmując wyzwanie w jego mniemaniu.

Uśmiecha się widząc kotłowanie tamtego.
-Puszcza to może nie, ale na taką ekskluzywną dziwkę to może.... Chociaż nie, w sumie nie wyglądasz ani na dziwkę ani na alfonsa co najwyżej na koguta który lubi czasem podbić komuś oko. "Czasem" jest tu pojęciem baaardzo względnym
Wpatruje się w szparę powstałą przez odpięcie guzików i zaraz odwraca wzrok wracając do whisky. Stara się powstrzymać falę myśli która sama go pędzi na krawędź . Bardzo niebezpieczną krawędź. Wybuchnął cichym śmiechem.
- Odezwał się koleś który przesiaduje w barze dla pedzi i jeszcze śmiesz domniemać, że ja jestem pedzio! Nosz bezczelny -Jawnie się nabijał przez co tylko sobie poprawił bardziej humor.
- Się nie przejmuj, ale dzięki za ostrzeżenie wezmę to pod uwagę rozmawiając z każdym innym narwańcem który za niewinne patrzenie gotów jest prać się po mordzie... Hmmm tylko gdzie jak teraz takiego znajdę!

Zaśmiał się na jego słowa, nie miał zamiaru się kłócić, albo coś w ten deseń. Było fajnie rozmawiali bardziej na luzie niż wcześniej. Cóż czego chcieć więcej? No pewnie znalazłoby się coś więcej, ale możemy ten fakt pominąć.
- Więc, wytłumacz się, czemu zerknąłeś na mój tors. - lekko trącił go pięścią w ramię, po prostu dla zaczepki.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a pojawiające się powoli rumieńce na jego ciemniejsze karnacji, wcale nie pomagały mu w myśleniu na szeroką skalę. Lepiej by było gdyby zaczęli gadać o pogodzie, a nie o tym po co tu są... jakiej orientacji itp...
- Takich jest tu pełno. - wskazał teatralnie ręką cały bar - Tylko nie jestem pewny, czy prócz pięści nie posiadają czegoś innego. - Zachichotał wpatrując się z zaciekawieniem w jego twarz.

Wzruszył ramionami
- Przyłapany, co? Nie mam nic przeciwko, mogę się przyznać czemu to zrobiłem. Jest tylko jeden warunek. Zaraz po mnie ty wytłumaczysz dlaczego twoja wcześniej jaśniejsza karnacja nabrała różowej barwy o tu koło nosa na obu policzkach, nie wmawiaj bajeczek, że w 3 sekundy alkohol uderzył. Zerknął na wcześniej lekko trącone ramie i szczęknął zębami głośno znów w ten psi sposób. Zaśmiał się cicho i tylko lekkie wibracje jego ramion zdradziły jego rozbawienie, oczywiście później podniósł na niego wzrok i widać było, jego rozbawienie jak na dłoni. Bawili się w jakąś dziwnie spreparowaną zabawę w kotka i myszkę czy jak? To pytanie nie dawało mu spokoju i zamyśli się nad nim popijając swoją whisky.
- Nie lubię broni palnej, biała jest znacznie ciekawsza. Wymaga precyzji, siły i umiejętności oraz treningu. Każdy może celnie strzelić z pistoletu wystarczy krótki instruktaż albo po prostu łut szczęścia. Broń biała jest o wiele bardziej niebezpieczna - mimowolnie dotknął schowaną pod rękawem rękę i delikatnie ją potarł jak by przypominał sobie o czymś. Z jego twarzy zniknął uśmiech i znów się zamyślił strosząc brwi.

Zastanowił się chwile zmieniając pozycję i prostując plecy. W sumie co mu szkodziło, raczej nie miał nic do ukrycia, a poza tym wiedział swoje, nie takich kolesi poznawał przecież. Z niektórych da się czytać jak z książki, ale niestety tego "Kinga" nie mógł w pełni rozgryźć. Tylko jednego był pewny, musi być tej orientacji o jakiej myśli, bo patrzy się w taki psi sposób...
- Cóż niech ci będzie. Chociaż prawdę już znam, ale tak może być zabawniej. - wyszczerzył zębiska.
Przyglądał mu się uważnie, bo co jak co, lubił patrzeć na swojego rozmówce, z samego ruchu ciała można dużo się domyślić. Przysłuchał się dalej i przyznał mu rację. Sam mało używa pistoletu, woli swoją włócznię, nad która musiał harować jak wół by się nauczyć nią dobrze operować i na dodatek boks... Tak zdecydowanie to było trudniejsze niż naciśniecie na spust, bam i po tobie.
- Popieram cię. Nic tak nie satysfakcjonuje jak rozkwaszenie komuś nosa.
Zerkał na to jak nagle spochmurniał. Czyżby z kimś się pobił już na tej dzielnicy i sobie przypomina, a może jeszcze coś gorszego zrobił.
- Ej no tylko mi się nie rozbecz jeszcze. - szturchnął go ponownie uradowany.

Znowu wydał ten irytujący dźwięk szczęknięcia zębami zupełnie dziwny nawyk.
- Zerknąłem na twój jakże przewspaniały tors - ironizue -Ponieważ zainteresowałem się niezwykle ciekawym splotem łańcucha który zdobi twoją jakże pociągającą szyję. - Patrzy na niego lekko pochylając głowę przez co światło rzuca mu na policzki cień.
- Prać po mordze można się zawsze, ale preferuje dobrą okazję, nie przeczę, że dobrą okazją mogło by być zwykłe krzywe spojrzenie. - poruszał brwią puszczając mu porozumiewawcze spojrzenie.
- Chciał byś dziewiąty kogucie, mogę rozpłakać się przy tobie tylko w jednej sytuacji, ze śmiechu i tylko tak - Wzrusza ramionami i kończy whisky, puka go lekko w ramie i wstaje lekko się przeciąga.
- No, ja wpadłem tylko na jednego odpowiadaj mi na pytanie o kolory twojej twarzy i zwlekam stąd dupsko, gada się dobrze, fakt. Niestety nie mam kasy na rozpijanie się.

Ten dźwięk, który wcześniej go wkurzał, teraz jakoś specjalnie nim się nie przejmował, czyżby po prostu się przyzwyczaił, a może jakoś nie zwracał na to większej uwagi. Słuchając wyjaśnień zaczął szerzej się uśmiechać. Więc to takie buty, nieźle, nieźle. Pomyślał, nie dając po sobie poznać swojej reakcji na to wszystko, chociaż miał wrażenie, że te rumieńce dalej nie zeszły z jego twarzy i jak były tak są. Przysłuchiwał mu się dalej jakby chciał potem ogarnąć wszystko i rzucić odpowiedź na jednym wydechu. W międzyczasie upił solidnego łyka ze szklanki i ponownie się mógł szczerzyć.
- No tak nie wyglądasz na ... - ponownie urwał gdy ten zapukał go w ramię, a kolejne słowa... Cóż nie dziwiło go to. Chrząknął znacznie i chwycił go za nadgarstek sprowadzając z powrotem do siadu.
- Barman, jeszcze raz to samo dla kumpla. - zaśmiał się - Dobrze nam się gada, więc mogę ci postawić co nieco, o ile nie wolisz by coś innego sterczało. - zachichotał i upił kolejnego łyka ze swojej szklanki, czuja że lekko mu poleciało po brodzie - A co do tego co miałem powiedzieć... - przetarł usta rękawem od garniaka - To serio chyba od alkoholu i może to, że mam tak doborowe i perfidne towarzystwo, ha ha ha.

Wyraźnie zaskoczony pierwszą propozycją na dalsze słowa po prostu się zaśmiał i bezczelnie wykrzywił usta w cwanym uśmiechu.
- Na pierwsze to i się zgodzę, lubię dobre mocne whisky. Co do drugiego to czemu nie, chodź wątpię by ktoś tak wyszczekany nie potrafił w niedpowiednim momencie ugryźć, wolę nie ryzykować. Chodź z drugiej strony... Uważnie zlustrował go wzrokiem. Niemalże rozbierając go po drodze.
- Był bym zainteresowany pozytywnym rozpatrzeniem tej propozycji, nie wydajesz się cieniasem który wymięka po chwilce. - Patrzył na niego ciągle aż nie podano mu kolejnej szklanki whisky, napił się oczywiście z uśmiechem i zaszczękał patrząc mu w oczy i unosząc jedną brew.
- Zrzućmy winę na moją jakże przewspaniałą obecność - unosi kącik ust

Przynajmniej wrócił chyba do siebie. To pierwsza myśl jaka narzuciła mu się. Przez moment serio myślał, że biedaczek się rozplącze, ale przecież łatwo komuś humor poprawić, zwłaszcza takim dzięciołkom.
- I masz rację, nigdy nie wiadomo kiedy ktoś może odgryźć parówkę, a jak wiadomo pieski lubią takie rzeczy. - czuł się obserwowany i wręcz przez moment nawet nagi, ale jakoś specjalnie mu to nie przeszkadzało - Ha! Zobaczymy czy jakoś zachęcisz bezpańskiego psa by się zainteresował twoją kiełbasą Kingu. Jak wiesz jesteśmy mało ufni, musisz się postarać. - oblizał usta, dopijając szklankę i zamawiając kolejną.
Jak się zaleje w trzy tyłki to zwali winę na tego tutaj siedzącego obok, który będzie go holował do domu, jeśli kumple zachcą dłużej zostać w barze.
- Dawno tak dobrze nie bawiłem się z osobą, którą przypadkowo spotkałem. Masz jakąś krztę klasy. - nie odrywał wzroku z niego.

- Dobre pieski są nauczone posłuszeństwa a z byle przybłędami nie warto się zadawać, Nie mówię oczywiście, że wyglądasz na przybłędę. Raczej na bystrego buldoga który jest posłuszny tylko wtedy jak kogoś szanuje. Podoba mi się takie podejście- Patrzy na niego z jakimś takim uznaniem.
- Gorąca kiełbasa pachnie na dużą odległość szybko zlatują się psy - jak by na potwierdzenie tego pokazał mu gestem młodego kelnera, puścił mu oczko a kelner niczym szczeniaczek uśmiechnął się i wdzięczył widząc że King patrzy.
- A nie mówiłem... Tacy odpadają po chwili poza tym nie ma z nimi żadnej frajdy, uległe to to i rozlazłe jak rozgotowana klucha. - Mówi lekko poirytowanym głosem jak by miał dość tego typu zachowań.
- Co racja to racja dziewiątko. Z tobą też nieźle się gada, masz gadane. Iloraz inteligencji na poziomie nie jak jakiś przypadkowy osiłek lub głupiutkie uległa ciele

- Musze się niestety z tobą zgodzić. Traktuje poważnie tylko osoby na których mi zależy, na szacunek trzeba zasłużyć. Więc dobrze to ująłeś. - podparł policzka swoją dłonią, czując jakiś dziwny nastrój satysfakcji?
Zerkał na to co pokazywał, sam był świadkiem nieraz takich rzeczy i szczerze brzydził się takimi ciotami bez charakteru i niczego. Co to za frajda jak rozkracza nogi i jęczy jakby go ktoś co najmniej zarzynał nożem. Jednak poczuł jakaś dziwną ulgę, którą może dało się zobaczyć na jego twarzy, gdy okazało się, że podobnie jak on wyobraża sobie te osoby.
- Wiesz nie każdy bezpański pies jest jak TO COŚ. Są psy które mają swoją hierarchię i rzadko dają sobą tak łatwo pomiatać, o ile nie wyrobisz u nich szacunku, wtedy mogą jeść ci z ręki i dać się ugłaskać. - cwaniaczkowaty uśmieszek - I co racja to racja, z byle jakim typem bym nie zaczął rozmowy, masz to szczęście, że wykazałeś się właśnie tą nieszczęsną inteligencją, której niektórym brakuje. Więc skoro to samo o sobie myślimy, myślę, że tolerancją mogę cię zaszczycić. - zaśmiał się.

- Bardzo niewiele jest ludzi których szanuje, jeszcze mniej którym ufam. Wolę być ostrożny niż później goić ranę zadaną przez "przyjaciela". Dlatego pewnie zrozumiesz, jeśli niektóre informacje o sobie zostawię dla siebie, i zrozumiem jeśli ty postąpisz tak samo. Jednak lubię wiedzieć więcej o osobie która ląduje ze mną w łóżku - Tu użył słów "ze mną ląduje" nie "Ląduje" co miało podkreślić, że to on dominuje.
- Co racja to racja, pieski tego pokroju - zerka na kelnerzynę - lecą do byle letniej kiełbasy. Zauważ, że na szacunek nie trzeba czasem zarabiać kilka lat, wystarczy niekiedy moment, chwila i to się samo robi za siebie. Czasem wystarczy pomoc w odpowiednim momencie - Uśmiecha się lekko i kiwa głową znów szczęka zębami dopijając whisky i patrzy na niego przeciągle długo i uważnie.
- Myślę, że dam ci posmakować odrobiny mojego uznania, cieszysz się u mnie całkiem pokaźnym zainteresowaniem,- milczy i nagle wybucha lekkim pogodnym śmiechem - Nie spierdol tego.
W tych słowach zawarł jak by niemą prośbę by nine nie okazał się palantem, lub kretynem. W najgorszym wypadku by go po prostu nie oszukał.

- Każdy sobie sam scenariusz w życiu ułożył jak to się mówi. Nie oczekuje dowiadywać się od osoby, którą ledwo co znam całej jej historii. Sam wole nie mówić o pewnych sprawach, więc jak najbardziej uszanuję to. - zaśmiał się - Już myślisz, że wylądujesz ze mną w łóżku? Myślisz, że na tyle pies pozwoli się zbliżyć i nie zawarczy ostrzegawczo? - przeciągnął się lekko - Albo najzwyczajniej w świecie, wpaść komuś w oko. - odpowiedział na jego gadanie na temat szacunku.
Nie mógł, że ten bysior jest taki radosny? Uśmiecha się a wydaje się być typem sztywniaka i kołka w dupie, cóż... Może to i lepiej, jakieś poczucie humoru ma. Na dodatek ten wzrok, którym go świdruje od dłuższego czasu, zaczynał mu się coraz bardziej podobać. Ale jest tym nieszczęsnym psem, na dodatek liderem, który nie może pozwolić na zbytnie zbliżenie się z nieznajomym, którego owszem był ciekaw. Jednorazowy wyskok do łóżka zakończyłby próby przejęcia go.
- Ty u mnie też po tej bliższej rozmowie, wydajesz się całkiem w porządku. - zerknął na jego uśmiechniętą twarz, a potem dobitne słowa. - Specjalnie to zrobię, by cię wkurwić. - dołączył do jego śmiechu.

- Lubię jak faceci wydają z siebie dźwięki przypominające dzikie zwierzęta. Warczenie psie też jest w pewnym sensie atrakcyjne. hmmm mówisz wpaść w oko... To jest chyba prawidłowa odpowiedź w tym przypadku.- Znów unosi brew. Zdaje sobie sprawę, że całkowicie się rozgadał. Zaskoczył tym samego siebie co było widać po jego minie, nie sądził, że przy kimś będzie mu się tak swobodnie rozmawiać niewiele miał takich osób, nawet pomijając to, że wypił. Popatrzył zamyślony na niego, nie odzywał się dłuższą chwilkę, zastanawiał się co tak właściwie chce osiągnąć uskuteczniając takie gadki do tego koguta. Był przystojny, zainteresował Kinga. Przemilczał jego ostatnią wypowiedź kiwając tylko głową, można było odnieść wrażenie, że uraził go tym ostatnim komentarzem, albo po prostu nie spodobało mu się to co ten powiedział. Jadnak prawda była zupełnie inna, King zamyślił się, nad ewentualnymi konsekwencjami takiego jednorazowego numerka, niby nic złego ale nie był z ludzi którzy idą z byle kim do łóżka. Preferował stałego partnera z którym znał by się wcześniej odpowiednio długo. Nie, nie był cnotką, po prostu wolał dawać przyjemność i psychiczną i cielesną a po jednorazowym numerku nie miał by pewności co do tego pierwszego.

Był podjarany całym klimatem, nic mu nie przeszkadzało, ba nawet nie przejmował się nikim zbytnio poza sobą, szklaneczka i patrzeniem się w Kinga. Kiedy zauważył, że jego koleżka od drinka nagle umilkł, trzy raz starał się pozbierać myśli czy powiedział coś nie tak. Analizując nie znalazł niczego czym by mógł go urazić. Jeśli miał poczucie humoru to nie musiał wszystkich jego słów brać na poważnie. Chłopak podrapał się po karku, jakby znaleźć coś czym można by było "ochłodzić atmosferkę". Ale nie spodziewał się, że sama Piątka uraczy ich nagłym przyjściem i dziwnym pogwizdywaniem. Najwidoczniej chciał zobaczyć co z szefulkiem się dzieje, a kiedy zobaczył co zobaczył, postanowił się tak szybko jak przyszedł tak samo się ulotnić. Nine tylko odetchnął.
- King nie smuć się, bo jeszcze grad zacznie padać. - szturchnął go lekko - Albo ktoś ci poderżnie gardło i będzie mała kałużka krwi. - ponawia atak potrząsania - Czy może po prostu zamyśliłeś się o czymś zboczonym, ty niedobry chłopczyku. - parsknął śmiechem.

hmm? - wyrwany z zamyślenie popatrzył n niego i lekko się rozejrzał jak by przezs swoje zamyślenie całkowicie odleciał z trego miejsca do innego gdzieś daeleko, stracił kontakt z tym miejscem
- Nie smucę się, po prostu coś mnie zainteresowało i się wyłączyłem, często tak mam, zamyślam się i odpływam - unosi kącik ust - Dlatego nie krępuj się mnie wyrywać z zamyślenia kiedy masz ochotę nie będę mieć ci tego za złe. Nie, wątpię, by ktoś chciał mnie siekać ot tak sobie, nic złego nie robię poza podrywaniem niegrzecznych kogutów - na słowa o tym, że myślał o zboczeństwach tylko się świńsko uśmiechnął i znów szczęknął zębami uśmiechając się lekko i bez większego starania ukrywając to jak dotyk Nina na niego działa, zerknął na jego dłoń na sobie potem w jego oczy i uniósł brew.
- Nie rozpędzaj się tak z obłapianiem mnie bo się czują zagrożony- zażartował udając cnotkę.

On jednak jest nienormalny. Zaśmiał się w swoich myślach. A to on uważał siebie za kompletnego pojebusa, ale kurde ten to zaginał go na każdym kroku. Nie mógł się za przeroszeniem przestać śmiać. To było silniejsze od jego samego.
- Zainteresowało powiadasz? - zerknął na jego uśmiech - Oj uwierz skorzystam z tej opcji i nie będę już taki miły, skoro mam pozwolenie.
Na kolejny uśmiech rodu pedobeara, nie wytrzymał i musiał się napić. Przecież on dziś wyzionie ducha z tym człowiekiem! Czuł się jakby się znali już trochę, całkiem swojsko i ogólnie zero praktycznie skrępowania. O tak, został przyłapany na tym, że to on jest tym złym i niedobrym, a na dodatek zboczonym! Co nie miało tak wcale wyglądać.
- O tak uwielbiam twoją strefę intymną naruszać, tak jak ty moją dziś popołudniu. - wytknął mu język. - Następnym razem nie zawaham się mocniej potrzeć ją o twoje ciało, mięśniaku. - począł podrywać go na swój sposób.

- Miły możesz być, nie zaprzeczę, lubię grzeczne kociaki. Chodź od nich stanowczo wole nienasycone psy. I nie przesadzaj, to że masz pozwolenie na wyrywanie mnie z zamyślenia nie znaczy, że ni z tego ni z owego możesz pierdolnąć mnie łomem, rozumiemy się? - Rzuca poważnym tonem robiąc całkowicie poważną twarz. Wygląda jak jakiś nie wzruszony terminator, ale po chwili ramiona mu podskakują pokazując jak dusi w sobie śmiech, brew lekko mu skacze i zaraz śmieje się cicho. Może i to zbieg okoliczności ale jego śmiech przypomina szczeknięcia albo dyszenie pas. Do tego dochodzą jeszcze te szczękania zębami w taki charakterystyczny sposób.
- a ja się wcale nie boję, pocieraj czym chcesz o moje ciało, o ile ma odpowiedni rozmiar. Hmmm odgryzasz mi się za tamto lekkie zbliżenie? Nie przejmuj się, jeśli kiedykolwiek pozwolę ci się dotknąć, będziesz tak zadowolony i zaspokojony, że będziesz chciał powtarzać tego rodzaju naruszenia przestrzeni prywatnej częściej niż klerycy odprawiają dziennie pacierzy.
Rzuca mu przeciągłe spojrzenie i dotyka jego ramienia lekko je macając jak by badając, w tym dotyku było naprawdę dużo pożądania i erotyzmu.
- Wyzywasz mnie od mięśniaków a sam też masz się czym pochwalić, kogucik coś ćwiczy?

Po jego pierwszej wypowiedzi miał chmurkę nad głową i wizerunek siebie jako słodkiego kociaka, po czym wybuchnął śmiechem, bo wiedział, ze zdecydowanie do takich nie należy.
- A tam się czepiasz. Nie będę cie na razie bić do nieprzytomności przecie. - wyszczerzył się.
Chwile potem zaczął się dosłownie mówiąc pokładać ze śmiechu słysząc jego śmiech. Dokładniej popłakał się, ledwo co nie zwalając swojej szklanki z trunkiem z lady.
- Shit, co to było?! Czyżby dziewica nam się urodziła? - walił pięścią w stół nie mogąc złapać oddechu.
Dochodząc powoli do siebie i w końcu łapiąc porządny wdech i wydech. Zerknął na niego i znów miał naprężone policzki śmiechem.
- Jestem pewny, że siebie zaspokoję. - kawał tępego chuja i egoisty - Zazwyczaj nie chodzę do łóżka dwa razy z tą samą osobą, więc wątpię by to się powtórzyło, mięśniaku. - chwila zastygnięcia i zerknięcia co robi z jego ramieniem, po czym za chwilę się uśmiechnął - Nie jestem takim chucherkiem na jakiego mogę pozować. Tak ćwiczę dużo, dlatego nie obawiam się nikogo. - spojrzał mu w oczy jakby chcąc z nich coś przeczytać. - Wnioskuje, że ty lubisz mieć partnera na dłużej niż przygoda. Chyba się w tym temacie rozmijamy.

- spróbował byś mnie tknąć... oczywiście jeśli będę bez winy... kogucie- wraca wzrokiem do lustrowania okolicy za jego plecami, robiło się późno a on nie cierpiał zasypiać kiedy słonce waliło mu w okna, poważnie rozpatrywał możliwość powrotu do domu i porządnego wyspania się.
- hmmm nie chwaliłeś się, że jesteś dziewicą skarbie, nie szkodzi z przyjemnością cię rozdziewiczę mam doświadczenie w tych sprawach - mówi tonem doktora całkowicie poważny. Zaraz jednak zaczyna się śmiać i patrzy mu w oczy.
- Nie lubię chodzić do łózka z pierwszym lepszym kimś, zazwyczaj znajomość jest dosyć długa, później klasyczne spotykanie się i dopiero po tym klasyczny ostry seks. Nie lubię jak mi się pałęta po łóżku ktoś przy kim nie wiem na co mogę sobie pozwolić. Jestem raczej stałą osobą - wzruszył ramionami i zamilkł. Skoro nie ma mowy o jakimś cieniu związku King stracił ochotę na praktykowanie jednorazowych numerków. Nine nie był zły, przystojny i odpowiednio obdarzony przez naturę, może nie padł by po kilku razach pod rząd, ale kto go tam wie. King wstał i schował ręce do kieszeni spodni, wyglądał na lekko przybitego komentarzem chłopaka o ich odmiennych gustach odnośnie związków i jednorazowych numerków.
- No... chyba się będę zbierał, jutro muszę wyjść i se roboty poszukać, wiesz jak ciężko jest znaleźć? Ciągle to jakoś odkładam... Kasa mi się kończy i ten ... no nie ważne - ugryzł się w język, przez to że wypił zączał gadać za dużo o sobie, nie potrzebnie.

Na dziewice zareagował tylko kolejnym chyba już setnym śmiechem dzisiejszego wieczora. Sam jeszcze nigdy nie był na dole, więc można nazwać, ze był dziewicą w tym kierunku, ale nie zamierzał praktykować tego w przyszłości, bo wydaje mu się to równoznaczne z byciem tym mniej męskim. Chociaż nigdy nic nie wiadomo jak to się mówi. Przyglądał się mu i chyba stwierdził, ze jego niewyparzona gęba znów dała o sobie nie lada dać, skoro chłopak zamilkł, sam nie chciał mu wchodzić w słowo, więc po prostu słuchał go i słuchał. Czyżby jednak ten mięsień nie miał tutaj nikogo komu mógł się wygadać, albo po prostu jest nowy w mieście, co by wszystko tłumaczyło. Na samo szukanie roboty jego podrapał się po głowie. Sam nigdy biedy nie klepał, miał wszystko co chciał i pełno kasy na wydanie. Co z nią to wolał chomikować, bo mu dużo do życia nie było potrzebne. Wystarczy, że miał co zjeść, miał chałupę, a przede wszystkim gang, który traktował jak swoją rodzinę, z niektórymi mieszkał w swojej posiadłości. Chrząknął dość głośno.
- Skoro szukasz roboty... - wypił do dna burbon i podrapał się po głowie. Wiedział, że będzie tego żałował i zdawał sobie sprawę, że jest pijany i może powiedzieć za dużo. - Jeśli jej szukasz. To mógłbym ci coś zaproponować, ale to nie rozmowa w pubie. Jeśli wszelaka robota cię obchodzi. - wstał za nim, zostawiając jeszcze kasę za napoje z napiwkiem.